PRZEJDŹ DO NAJNOWSZYCH WPISÓW

Polska mentalność

“Proszę pani, ja jestem przed panią w kolejce, hola hola” zatrzymuje mnie starsza pani.
“A który ma pani numerek?”- i już widzę, że kręci. Biedna nie wie, co odpowiedzieć. Bardzo chce skłamać, ale boi się, że powie ten sam który ja właśnie trzymam w ręku.
Więc bohatersko odpowiada “na pewno przed panią. Ja tu jestem od rana”.
Ignoruje zatem kobietę widząc, że szanse na porozumienie żadne, a jej nastawienie niczym przygotowanie do największej walki życia na pewno nie sprawi, że rozmowa wejdzie na mój poziom. Szukam zatem wsparcia. Widzę inteligentną twarz faceta po 50tce (zauważyliście, ze faceci są o wiele bardziej spokojni, niż babki?). Postanawiam znaleźć w nim sojusznika.
“Przepraszam, osoba z którym numerkiem właśnie weszła do gabinetu?” – pytam.
“Dwunasty” – odpowiada.
“Dziękuję”.
I, zwracając się do pani wojowniczki całej już czerwonej ze złości, mówię “ja trzynasty, zatem za chwilę wchodzę. Jak dobrze, że udało mi się przyjść na czas nie czekając w kolejce od rana”.

Kiedy wiem, że muszę zrobić pilnie jakieś badania, robię je prywatnie. Wolę wydać 50zl niż przepychać się w kolejkach, kłócić z lubiącymi sprzeczki i denerwować słuchaniem przypadków kiedy to “ten Stefek z Jeziorańskiego zmarł jak miał takie duszności” , “a jak Marian miał podwyższone normy o 3 to chodzić nie mógł”. I wstaje. Zaczynam przemawiać.. “Proszę Pani: po 1. Podwyższenie jakichkolwiek norm nie musi świadczyć o żadnej chorobie! Tym bardziej jeśli są to 3 jednostki, albo nawet 33. Bo ja np mam o 40 razy za wysokie parametry! Tak tak, nie o 40 jednostki tylko 40 razy! I Siedze tu. I się śmieje. I mam wszystkie zęby i 4 kończyny. Po 2. Może pani przestać mówić o chorobach i śmierci? Dodaje to pani otuchy przed wejściem do gabinetu? Bo ani mnie ani nikomu innemu z pewnością nie! Po 3. Chętnie rozpiszę dla pani dietę i trening do wykonania w domu, znajdę koleżanki – obiecuję, że ozdrowieje pani”. Zakończyłam. Bo wstalam tylko w myślach. Tak naprawdę założyłam słuchawki i słuchając TakoHemingłeja czy innego odpłynęłam czekając na wejście – niedługo – i z satysfakcją w głosie, dziarskim krokiem weszłam do gabinetu. Tam zbytnio nie spieszę się. Zamierzam dowiedzieć się wszystkiego czym jestem zaintersowana i załatwić to, po co przyszłam.
Wychodząc słyszę tylko jaka ta młodzież jest bezczelna i jak to starsze osoby muszą czekać w kolejce, a przyjdzie taka i wejdzie od razu.
Moja droga, trochę organizacji, doświadczenia, nieco mniej nerwów – myślę.

Widzisz, bo każdy ma wybór. Możesz czekać od rana z nadzieja, że ktoś da się nabrać i wejdziesz wcześniej, ale okupować to dużą dawką stresu marnując swój cenny czas i piękny dzień. Możesz też załatwić mnóstwo rzeczy, wycyrklować swój czas na wizyte i bez nerwów załatwić sprawę.
To tak jak w życiu. Możesz wciąż się stresować i walczyć z “niesprawiedliwością”, albo przyjąć do wiadomości obecny stan rzeczy i robić wszystko, byście nie przeszkadzali sobie z tym stanem rzeczy w dobrym życiu.

 

O pewności siebie cd

Niedzielne popołudnie. Inne niż zwykle. Ale także fajne; bo to, czy coś jest “fajne ” czy nie, zależy tylko od tego, jak Ty na to spojrzysz. Bo rzeczy się dzieją, a Ty je odbierasz. I właśnie w zależności od tego jak Ty je odbierasz, takimi one są. A to jakimi one się stają, zależy od Twojej pewności siebie. Bo możesz usłyszeć, że “wszystkie dziewczyny, które znam są tak mało dojrzałe” i doczepić się do “wszystkie dziewczyny, które znam”, bądź zwrócić uwagę na to, że on właśnie powiedział Ci komplement stwierdzając, że jesteś ponad nimi wszystkimi ze swoją dojrzałością 🙂 No więc siedząc na mojej sofie w niedzielę tuż po niedzielnym obiedzie u teściów; tak jak lubię z kompem i dużym kubkiem picia, drukuję dla Was (a może dla siebie..?) ten tekst. Taka niedziela nie zdarza się często – kiedy siedzę sama w mieszkaniu, a mój mąż trenuje (się:)). Tak się przyzwyczaiłam do tego, że wszystko robimy razem, że jest mi dziwnie samej, aczkolwiek też fajnie – mogę napisać to, co mam do napisania bez wyrzutów sumienia, że nie spędzam czasu z Nim. Chociaż nierzadko ja pracuję na swoim kompie (diety, posty, wpisy), a on na swoim, opiekując się naszymi Bitcoinami 😉 i wtedy też jest okej! I żadne nie ma pretensji o to, że drugie ma dodatkową pracę do wykonania..

ALE! Wracając do meritum – co zrobić, aby tę pewność siebie w sobie wykształcić, bądź podnieść..? Czytajcie uważnie! Piszę to ja, która wszystkie błędy tego świata popełniła 😉 I te 5 punktów stworzyła, bo to działa!!

1. NAJGORSZĄ rzeczą jaka może być to porównywanie się z kimś. Z kimkolwiek. Z kolegą z dzieciństwa, z byłym, z tatą, z dziewczyną swojego byłego, ze współpracownikiem… Nigdy przenigdy tego nie rób. To najprostszy sposób, by NIE osiągnąć tego, co chcesz! Każde z Was jest INNE! I to właśnie cudownie oddziela jego od Ciebie. Pomyśl tylko – on ma super klatę i gęste włosy, a Ty masz piękny uśmiech i ładny tyłek. Kto wygrywa? Ona ma duży biust i wielkie oczy, a Ty zgrabne nogi i płaski brzuch. Kto jest lepszy? On zarabia 7k miesięcznie, ale musi utrzymać swoja mamę, a Ty zarabiasz 3, ale masz własne mieszkanie i tylko siebie na utrzymaniu. Ona ma superpowodzenie u facetów i najdroższe kosmetyki, a Ty masz wspaniałego męża i mądrą córeczkę, kto ma lepiej? Wiecie kto? Ten, kto docenia to, co ma! Bo skupianie się na tym, czego nie mamy, odbiera nam radość z tego, co posiadamy. Przestać obserwować, zazdrościć i skupiać się na innych. Przecież każdy z nas pokazuje tylko to, co piękne i doskonałe. Nikt na instagram nie wrzuca dziury w ścianie po kłótni, czy oblanego egzaminu. Nikt nie dodaje zdjęć z pryszczem na środku czoła i cellulitem na udzie. Każdy przedstawia swoje życie w jak najlepszym świetle. Znasz i wiesz tylko to, co pokażą Ci inni. Ale Ty także pokazujesz tylko to, co chcesz, aby było widziane.. 

2. ZAAKCETUJ SIEBIE. I nie mowa tutaj oczywiście o tym, że masz zaakceptować swoje 95 kilo, męczliwość przy wchodzeniu na 2-gie piętro, czy nieświeży oddech. Ależ oczywiście, że nie. Są pewne rzeczy, których nie zmienisz (np koślawe, czy szpotawe nogi, krótkie nogi, małe oczy itd) bądź, które zmienić jest drogo lub niebezpiecznie (krzywy nos, małe usta, małe piersi, wystającą żuchwę..). Więc opanuj się i przestań się skupiać na tym, co w Tobie niedoskonałe. Przecież nikt nie jest idealny, nawet Miss World ma kompleksy. I Bill Gates też. Spotyka się dwoje niedoskonałych po to, aby stworzyć coś doskonałego, co jest poza tym, co widoczne! Kiedyś jechałam bla bla carem. Dawno temu. Siedział obok dość przystojny chłopak i jego bardzo nieatrakcyjna dziewczyna. Myślicie, że choćby spojrzał w moją stronę? Był tak zafascynowany nią, że świata nie widział wkoło. NIEWAŻNE jak fajna laska siedziałaby obok, on nie spuściłby z niej wzroku. Wtedy sobie pomyślałam, że ta dziewczyna musi być bardzo mądra i wartościowa (no jakoś nadrabiać;)).. I, że wygląd tak naprawdę ma drugorzędne znaczenie. Zauważcie, że bardzo często faceci na swoje żony wybierają nie te seksbomby, a dziewczyny spokojne, ogarnięte i mądre. Kiedy facet na imprezie podchodzi do najlepszej laski, wiadomo, że nie szuka żony. Nie oszukujmy się. Pierwotny instynkt mówi im, że te mniej atrakcyjne, z większym ilorazem inteligencji będą lepszymi kandydatkami na matki ich dzieci. Są oczywiście wyjątki – niektórzy szczęściarze mają mądre, ogarnięte i do tego sexbombowe żony – np mój mąż. HAHA;)

3. DBAJ O SIEBIE. Nic nie podnosi bardziej wartości jak miła aparycja. I nie wmówicie mi, że jest inaczej. Rozległe badania wskazują, że atrakcyjni ludzie częściej zajmują wysokie stanowiska, zarabiają więcej pieniędzy, są bardziej lubiani. Dzieci wolą ładne ciocie, kobiety wolą przystojnych barmanów 😉 To dlatego, że od dziecka wmawiano nam, że brzydki to zły. W bajkach każda czarownica jest szpetna, źli ludzie po prostu brzydcy. Co przeszkadza najbardziej ludziom? Co ich blokuje? Z mojego doświadczenia wynika, że wskaźnik masy ciała. Redukcja wagi ze zmianą proporcji ciała zmienia życie nie do poznania. Na przykładzie moich podopiecznych, bez podawania imion wymienię ich sukcesy po osiągnięciu celu (spadek masy ciała, wykształtowanie sylwetki, inny sposób poruszania się, ubierania…): awans w pracy, odejście z patologicznego związku, zajście w ciążę, znalezienie partnera/partnerki, zmiana pracy na lepszą, zawarcie nowych przyjaźni, otwarcie własnej działaności.. Jest tego całkiem sporo, prawda..? Większość z nich się dubluje. Bo im bardziej atrakcyjni jesteśmy, tym mocniej nasza pewność siebie szybuje w górę. Oczywiście nie namawiam nikogo, aby swój wygląd traktował jak coś, od czego zależy całe jego życie. Absolutnie. To JEDEN z punktów ku drodze do pewnego siebie Ciebie. Zauważyliście, że pewni siebie ludzie nie wstydzą się prosić? Chcieć więcej, żądać, pytać, wymagać? To dlatego, że mają świadomość tego, ile znaczą. Zauważyliście, że ludzie niepewni siebie nie chwalą innych? Nie pomagają, nie doceniają piękna w drugich? Człowiek szczęśliwy i pewny siebie jest radosny, jest spokojny, jest życzliwy. Nie zazdrości, docenia, życzy dobrze.

4. POZNAWAJ NOWYCH LUDZI. To fascynujące ile możemy dowiedzieć się o sobie poznając nowych ludzi. Starzy znajomi są z Tobą, bo.. zawsze byli. Nowych zdobywasz dzięki temu jaka/i jesteś teraz. Masz więc czystą kartę. Nowi znajomi powiedzą za co Cię cenią, co w Tobie lubią. Możesz to wykorzystać stając się lepszym. Często nie wiemy, co ludziom się w nas podoba. A warto o to pytać, bo często odpowiedź może nas zaskoczyć. Może nie wiedziałeś o tym, że dajesz ludziom energię do działania, albo, że dzięki Tobie ktoś odważył się coś zrobić. Może cenią w Tobie to, że nie martwisz się na zapas, albo, że jesteś inspiracją do działania. Każdy taki komplement podnosi Twoją samoocenę – pytaj więc. Pamiętam, jak w gimnazjum zapytałam o to koleżankę. Wiecie, co mi odpowiedziała? Że podziwia to, ile mam kolczyków; codziennie chodzę w innych. Najpierw się roześmiałam, a potem poszłam do sklepu kupić kolejnych kilka par;) I tak właśnie działa nasza mentalność – kiedy usłyszymy na swój temat komplement, pobudza nas to do działania. Chcemy być jeszcze lepsi w tej dziedzinie. “Piękny zapach” usłyszany od faceta sprawi, że następnym razem wypsikamy nawet kostki, a “świetnie gotujesz”, że następnym razem on zrobi dla Ciebie najbardziej wymyślne danie na świecie!

5. RÓB TO, CZEGO SIĘ WSTYDZISZ. Zdobądź odwagę na to, czego boisz. Zrób to, po prostu. Nowe rzeczy, nowe wyzwania sprawią, że poczujesz się fantastycznie. Zapisz się na studia, zacznij morsować. Zrób coś co wydaje Ci się, że do Ciebie nie pasuje; zaskocz otoczenie, zaskocz siebie. Zrób sobie tatuaż, opij się, wyjedź z miasta, pójdź sam do kina.. A’propos! Wiecie, że to jeden z prostszych sposobów na to, aby sprawdzić, czy masz wysoką samoocenę..? Jeśli nie czujesz się głupio idąc sam do kina, czy na imprezę dajesz informację światu, że czujesz się dobrze sam ze sobą, że nie potrzebujesz towarzystwa, aby dobrze się bawić. Bywaliście czasem w kinie sami? Ja wiele razy. Raz tylko – pierwszy – czułam się głupio i miałam wrażenie, że ludzie myślą sobie “na pewno jest beznadziejna, nie miała z kim pójść do kina”, a każdy kolejny był naprawdę super. Czułam się wręcz dumna z tego, że idę sama. I wtedy miałam wrażenie, że oni wszyscy sobie myślą “ale jest fajna; miała odwagę pójść sama, nie przejmuje się, co ktoś pomyśli”. Często dajemy sygnał światu jacy jesteśmy. Ale często też wkręcamy sobie; wkładamy im w głowy myśli, które się nawet nie pojawiły. Kiedy czujesz się brzydki, gruby, niewyjściowy, a ktoś na Ciebie spojrzy, peszysz się myśląc, że patrzy z pewnością dlatego, że wyglądasz beznadziejnie. Za to kiedy się odstawisz i ktoś spojrzy, to dlatego, że dobrze wyglądasz. A gdyby tak przestawić swoje myślenie i niezależnie od tego jak się czujesz mieć wrażenie, że patrzą na Ciebie, dlatego, że odkryli coś interesującego w Twojej osobie..? Fajnie co..? Spróbujesz?

Inspiruj.


 Z podekscytowania spać nie mogę. Wszystko przez pielęgniarkę, która już z rana sypneła mi komplementem “po przeszczepie, a taka piękna taka radosna, szczęśliwa; powinna pani historia tu ze zdjęciem na korytarzu zawisnąć”. I znów plus sto do działania!
Zaczynam zastanawiać się czy połechtała bardziej moją próżność mówiąc o urodzie czy zadowoliła moje wnętrze zauważając rażące szczęście..
Tak czy inaczej milo by było gdyby ktoś krocząc przez korytarz dwa dni po operacji przeczytał historię takiej Mariposy i dostał powera jak ja teraz. I fajnie byłoby żyć z taką świadomością, że pomogłam komuś uwierzyć, że można normlanie żyć. Pracować. Znaleźć Miłość. Prawdziwą. Pomimo braku wiary w siebie i w Nią.
“Proszę zobaczyć panie doktorze, jaka dziewczyna. 7 lat temu tu miała operacje”-powiedziała pielęgniarka z taka dumą w głosie jakbym była jej córką.
Dodałam “i to nawet pan mnie operował. Całkiem dobrze to panu wyszło”. Lubię sobie pożartować z lekarzami. Większość ludzi uważa lekarzy za bóstwa, nadludzi.
Ja owszem, wiele im zawdzięczam i nie odejmuje profesjonalizmu, wiedzy, całego ogromu zaangażowania, ale to też ludzie.
Dlaczego miałabym nie zapytać go o to, co mnie interesuje, tym bardziej jeśli związane jest to z moim zdrowiem i życiem..?
Niejednokrotnie mówiłam dziewczynom na sali “przecież chciałaś o to zapytać, czemu nie zrobiłaś tego?”
“Aaa bo sie wstydziłam”
“Wstydziłaś się czego?”
“Ze wyjdę na głupią”
“Dlaczego miałabyś wyjść na głupią zadając pytanie, które spędza ci sen z powiek?”
“A sama nie wiem, nie ważne”.
Nigdy nie rozumiałam ludzi, którzy nie są w stanie walczyć o siebie, kochać siebie na tyle, by opiekować się swoim ciałem i wnętrzem. Którzy nie dbają o swój komfort psychiczny w obawie, że powiedzą coś złego.
A gdyby to pytanie było najbardziej durne na świecie to co sie stanie? Czy ktoś zabierze ci za to rodzinę? Oszpeci twarz?
Myślisz, że ktoś je zapamięta i będzie powtarzał swoim dzieciom i wnukom? Z jednej strony nie bierzesz siebie pod uwagę na tyle poważnie, by zadać istotne pytanie, a z drugiej uważasz, że jesteś aż tak ważna, że zostanie ono uznane za godne przekazania go dalej..?
Ja zawsze pytam. I nie obchodzi mnie co ktoś sobie pomyśli. Zadaje tyle pytań ile tylko przyjdzie mi do głowy. Oczywistych, trudnych, czasem durnych na pewno. Wtedy to lekarz stoi w krzyżowym ogniu pytań, ale zawsze ma obowiązek ci na nie odpowiedzieć. Nawet jak tej odpowiedzi nie ma.
Może to głupie, ale bardzo lubię też pokazywać im, że nie mają racji, bądź ucierać nosa, gdy widzę, że jestem traktowana przedmiotowo.
Nie mówię tutaj o wielkich specjalistach, chirurgach i innych cenionych przeze mnie doktorów. Mowa o (także nie wszystkich) lekarzynach w służbie zdrowia, na pogotowiu czy w przychodniach. Czasem mam wrażenie, że wiem więcej od nich. Jako, że mój kierunek należy do gałęzi medycznej, a i sama zawsze też mocno interesowałam się ludzkim ciałem, wiem dużo.
“Proszę wpisać alordoza szyjna”- mówię do jednej z nich przy wypełnianiu wniosku o ustalenie grupy niepełnosprawności (wyobraźcie sobie, że taką posiadam;) i to nie żadna kombinowana).
Katem oka sprawdzam, nieufna, co ta blondyneczka o pustym spojrzeniu pisze i oczom nie wierzę.
“Lordoza szyjna”. Ręce opadają.
“Prosze pani- lordoze ma każdy, ja mam alordoze, co oznacza jej zniesienie. To wniosek w którym wypisuje się uszkodzenia i wady ciała, a nie opisuje anatomię”.
Musiało być jej niesamowicie wstyd..

Czasem brak mi wiary w ludzi, w których wierzyć powinniśmy..

Pierwsza randka, a może tylko spotkanie :)

“Cześć, czy nadal chciałbyś zobaczyc moje studio treningowe? Mam jutro o 11 lukę miedzy treningami” – napisałam do niego.  Jako, że parę miesięcy temu zapytał, a ja go olałam, naprawię zatem błąd – pomyślałam.
Był dla mnie zawsze kimś ponad. Nie moim bezpośrednim przełożonym, ale wysoko wyżej w korporacji, w której pracowałam niż ja zaszłam w niej kiedykowiek. Pan manager.
Manager fitness. Manager regionalny. Manager połowy Polski klubów fitnessowych.
Zawsze niedostępny. Cichy, ale nie nieśmiały.
Wiedział co i kiedy powiedzieć. Aura tajemniczości, którą się okrywał z pewnością kręciła większość dziewczyn.
Nie widzieliśmy się często, ale wiedziałam, że ktoś taki istnieje. Aczkolwiek oboje wolni nie byliśmy, zatem zainteresowanie typowo damsko – męskie nie wchodziło w grę.
Co innego teraz.
“Co u Ciebie?”-zapytałam najpierw.
“W sumie to samo co ostatnio” – odpowiedział. 
“Ale ja nie wiem co było ostatnio ;)”
…a chciałam się dowiedzieć. Wiedział o co chodzi, więc dając do zrozumienia, że jest sam zaspokoił moją ciekawość.
Uff. Zupełnie nie wiem, dlaczego mnie to tak interesowało. W sumie to nic o nim nie wiedziałam. Nawet ile ma dokładnie lat. Wiedziałam, że jest starszy ode mnie.
“Jasne, że chcę zobaczyć Twoje studio. Do zobaczenia jutro :)” – w odpowiedzi od niego delikatnie pobudziło moje Mariposy w brzuchu.
Dzień jutrzejszy – piątek – leginsy, w których najlepiej wygląda mój tyłek, obcisła koszulka treningowa i uśmiech na buzi – wystarczy -myślę 😉
Ostatnio widzieliśmy się chyba kilka lat temu na szkoleniu, na którym to ja byłam słuchaczem, a on szkoleniowcem. Elegancki i kompetentny. Ale co tam szkolenie; jego tyłek miażdżył każdą informację, którą próbował przekazać ?
Wszedł.
Szczupło dopakowany, przystojny, wysoki ze zniewalającym uśmiechem..
Poruszający się swobodnie i pewnym krokiem, z inteligencją mocno wyrytą na twarzy. Patrzysz i od razu wiesz – to człowiek z zasadami, twardy.
Stresowałam się jak na randce, a przecież to było zwykłe spotkanie ze znajomym nieznajomym podchodzące bardziej pod biznesowe niż towarzyskie.
“Usiądź proszę, napijesz się czegoś? Może zrobić ci szejka?”
“A chętnie, poproszę”
Ale jako, że miałam dwa drugie śniadania, podzieliłam się jednym i obyło się bez robienia szejka (już w momencie kiedy zapytałam żałowałam, bo strasznie nie chciało mi się go robić..).
Pierwsze sztywne pytania z jego strony
“No i jak ci idzie biznes? Są chętni ludzie do trenowania 1:1?”
“No widzisz, bardzo dużo jest chętnych, czasami nie wyrabiam.. choć niewiele osób wierzyło, że w Kielcach coś takiego wypali; a jak tobie idzie zarządzanie klubem? Bo gdzie Ty właściwie teraz jesteś..?”
“Pod Toruniem jestem managerem generalnym klubu fitness/siłowni” odparł krótko i rzeczowo.
Ciężko było wyczuć, czy jest “zaintersowany”. Nie podrywał mnie jak 90% facetów rozmawiających ze mną w takich okolicznościach.. hmmm..
No dobra, to gadamy biznesowo, panie manager! (I wiecie, ten bunt wewnętrzny kiedy on nie zamierza cię wcale podrywać.. ;))
“Pokaż ten swój klub, proszę”- poprosiłam równie rzeczowo.
Podeszłam, nachyliłam się wyjątkowo nisko nad jego telefonem 😉 (if you know What i mean ;))
Zaczął pokazywać zdjęcia klubu, siłowni, recepcji (niewiele pamiętam ;)) nieco drżącymi palcami naciskał na ekran telefonu i przesuwał nimi po wyświetlaczu ukazując kolejne odsłony.
Pan manager jednak też się stresuje! Mam cię!
No dobra skoro już wiemy, że manager się stresuje, to zagrajmy w to:)!
My kobiety jesteśmy popieprzone, co?
Gdyby tak choć raz na chłodno, bez emocji.. ale nie! Każda minuta musi być przeanalizowana. Psycholki.
..Co zrobić żeby znowu się uśmiechnął (bo, o Jezu – ten uśmiech powala!)..

Cdn.

O pewności siebie..

 

Zapewne większość z Was myśli, że jeśli jesteś ładna/przystojny, dobrze ubrana/y i masz powodzenie to na pewno Twój self-cofident jest na wysokim poziomie. Nic bardziej mylnego!
Poznałam z życiu wiele pięknych kobiet/świetnych mężczyzn, o których marzy każdy facet, czy kobieta. Myślicie, że wszyscy byli super pewni siebie?

Absolutnie nie!
Najczęściej to oni właśnie mają najwięcej kompleksów. Co za paradoks!

Od czego zależy pewność siebie?

A) Od domu, w którym dorastałaś/eś. Jeśli wciąż powtarzano Ci, że nie nadajesz się do niczego, lub nawet raz powiedziano Ci, że robisz coś kiepsko, a Ty mocno w to uwierzyłaś/eś albo zakodowałaś/eś w głowie to już pozamiatane..

B) Od faceta/kobiety, z którym byłaś/jesteś
I sorry, niech mówi kto co chce, ale to niesamowicie ważne! Ci którzy w związkach nie byli mogą sobie mówić, że jeśli Ty jesteś pewny siebie to ktoś może Ci naskoczyć.. Absolutely not!
Mimowolnie bez pełnej świadomości i kontroli stajemy się bardziej lub mniej pewni siebie przez lub dzięki facetom/kobietom, z którymi jesteśmy..

Możesz się dowartościować spotykając się z wieloma dziewczynami/facetami naraz; możesz wyrzucać w internecie swoje żale incognito, możesz mieć tylko “gorsze” koleżanki/kolegów od siebie, aby wypaść przy nich lepiej, tylko czy to naprawdę zbuduje Twoją pewność siebie..?

Podopowiedzieć Ci co zrobić, aby ją wzmocnić..?
Mam parę patentów?

Taki fajny wpis:)

“Jak się masz? Co u Ciebie?”
“Zajebiście”
“Zajebiście? To takie niepolskie” mówi mój podopieczny.
Fakt. Polacy to naród, który kiedy jest dobrze odpowiada “jakoś leci”, gdy jest średnio “fatalnie”, a gdy jest naprawdę źle kiwają tylko ręką.

“Jak się czujesz?” Pyta sąsiadka.
“Super, a jak Ty?”
I uświadamiam sobie, że przecież we wtorek jade do szpitala znów na skomplikowany zabieg, a w lutym kolejne badanie, po którym okaże się czy czeka mnie mega poważna operacja. Ale czuję się fantastycznie! Jestem szczęśliwa. Mam miłość, dobrze prosperującą firmę, cudownych ludzi wokół siebie! Jestem szczęśliwa? przez duże S. Kolejny pobyt w szpitalu to po prostu kolejny pobyt w szpitalu. Odhaczyć, zapomnieć, żyć.. Kiedy wiesz, że jak by w Twoim życiu nie było to masz wkoło ludzi, którzy oddaliby za Ciebie życie, nie masz prawa się martwić.

Czasem mam ochotę potrząsnąć człowiekiem i powiedzieć mu “zacznij doceniać co masz, zamiast martwić się tym, czego nie masz!”
Po co wymyślać, skupiać się na negatywach❗️❓
Zacznij dbać o relacje, o siebie, o atmosferę wkoło. I tak- zacznij od siebie❗️
Jeśli uznasz, że sam/a jesteś okej, zacznij wymagać. Nie odwrotnie.
Uważasz, że ktoś Cię źle traktuje?
To dlaczego mu powoliłaś/łeś na to?
Dlaczego zgodziłaś/łeś się?
Bo nikt nie jest nieszanowany kto wcześniej na to nie pozwolił.
Najpierw natomiast znajdź odpowiednią osobę. Zacznij od początku. Uporządkuj siebie zanim wejdziesz w relacje. Ogarnij, opanuj, ustabilizuj.
Oczywiście, że mówię to z własnego doświadczenia, inaczej nie śmiałabym zabierać głosu.

…i zaczęłam mu mówić o tych wszystkich moich planach, marzeniach, zapisanych celach; podjarana, że tak ich wiele.
“A Ty, jakie masz cele, marzenia?”
A on ze stoickim spokojem odpowiedział “chcę być szczęśliwy, założyć rodzinę, być kochanym i kochać. Nic w życiu poza tym przecież nie ma znaczenia”..
i ścięło mnie z nóg.
Twardo stąpająca po ziemi singielka stawiająca sobie poprzeczki coraz to wyżej i facet, który mówi mi o tak cudownie prostej rzeczy..
“Zarabiałem najwięcej w momencie, kiedy byłem sam. Osiągnąłem najwięcej zawodowo będąc sam. Ale jakie znaczenie mają te sukcesy, kasa, kiedy wracasz do domu i nie masz komu opowiedzieć o nieudanym dniu, czy pochwalić się ciekawą współpracą”.
..I wtedy te moje “wielkie” cele stały się tak durne..
Spotkałam wielu facetów i każdy z nich zaczynał odpowiedź od “spotkać się w przyszłości z (ważna persona) ” “otworzyć linię perfum” “założyć trzecią firmę” “opatentować pomysł/wynalazek” (wszyscy to wspaniali cudowni ludzie, oczywiście), a on chce być szczęśliwy i kochany, bo nic nie ma znaczenia jeśli tego nie posiadasz. Proste prawda..? Wszystko pozostałe to tylko dodatek, mało ważny szczegół w perspektywie Tej Wielkiej Rzeczy.
W oczach kołcza być może mało ambitny cel, ale wszystkie kołcze niech się schowają ze swoimi zasięgami celowymi wobec najprostszej i najważniejszej rzeczy na świecie. Kochać i Być Kochanym. Bo rzadko człowiek czuje się naprawdę kochanym, prawda..? Bo wiedzieć, a czuć to dwie zupełnie inne kwestie..
Te mowy głoszące “You can do this” wszystko fajnie, ale nie każdy może ma w życiu cel “do this”. Trochę mi się to przejadło. “Możesz wszystko, zapierdzielaj!” Tylko po drodze nie zapomnij, że ten czas, który poświęciłeś 50temu szkoleniu z samodoskonalenia mógł być czasem ofiarowanym temu, kogo Kochasz.. czy naprawdę ten kołcz będzie z Tobą, gdy słaby nie możesz unieść głowy z poduszki..?
Czy będzie ci podsuwał basen pod tyłek, gdy leżysz po operacji w łóżku..? Czy da ci kubek gorącej herbaty, gdy zimą wrócisz z pracy do domu..?

..a potem poznałam jego rodzine i już wiedziałam wszystko. Wzruszające zjawisko, gdy małżeństwo po 30latach zwraca się do siebie jak para świeżo zakochanych, kiedy szacunek pomiędzy nimi to coś ponad wszystko, gdy dotyk, pocałunek “kocham Cię” to coś tak naturalnego jak oddech. Kiedy wszystko jest poukładane jak w idealnej składance. Wszystko pasuje, wszystko się zgadza. Każdy najmniejszy element tworzy piękną całość.
Wtedy wiedziałam, że przypatrując się swoim rodzicom przez całe swoje dotychczasowe życie stworzy dla Nas idealną rodzinę. Taką przez duże R. W którym dobro drugiego jest cenniejsze niż Twoje. W którym pierwsze o czym myślisz to On/Ona..

Nudy..??