PRZEJDŹ DO NAJNOWSZYCH WPISÓW

Część 3: Zabieram Cię w wyczekiwaną, wymarzoną podróż..

Następny punkt wycieczki “Dubaj – Tajlandia” ➡️ Marina. Przepiękny port otoczony mnóstwem ogromnych oświetlonych cudnie budynków.. Widok przypomniał mi lata temu odwiedzane Monte Cassino. Wtedy właśnie, mając jakieś 13-14 lat patrząc na prześliczne statki, światła nocą i wystrojone w suknie kobiety powiedziałam sobie, że kiedyś będę miała taki statek. Jacht. Biało – złoty. Albo czarno – złoty. Wtedy jeszcze nie nazywałby się Mariposa, ale dziś już tak.

Miałam tak śmiałe marzenia, że w myślach odbyły się tam moje 30te urodziny. Dziś wiem, że do lutego może być ciężko ?
Aczkolwiek wahałam się ? Finalnie postawiłam na apartament. Ale o tym kiedyś. Jacht i tak będę mieć. Bo niby czemu nie..
Daj mi kilka powodów, każdy z nich obalę.
No więc, wracając, Marina w Dubaju – miejsce tak magiczne, że można siedzieć na ławeczce z kubkiem przepysznych lodów w cenie 15zł za gałkę i rozkoszować się widokiem bez słów.. Tak też zrobiliśmy. Pomimo głodu pałaszowaliśmy lody i patrzyliśmy.. I patrzyliśmy.

Można sobie wtedy uzmysłowić jak wiele mamy. Mogąc na to patrzeć. Jak wiele marzeń można spełnić jeśli tylko bardzo się tego chce. Zjedliśmy pizzę w restauracji z widokiem na port nie przestając się uśmiechać.


Wróciliśmy do hotelu, by do późnych godzin nocnych siedzieć nad basenem i sączyć napoje.. niekoniecznie bez procentów ?


Kolejny dzień to dzień ogromnych powierzchni. Powierzchnia największego centrum handlowego na świecie – Dubaj Mall to 112ha. Fontanny, akwarium z szybą tak wielką jak wielka mogła się zmieścić, wodospad.. Nike (sklep sportowy) z przeszkleniem na całą szerokość sklepu.. A szerokość naprawdę potężna.

 Lodowisko, oceanarium – ogólnie rzeczy, których w centrum handlowym człowiek się nie spodziewa.

Korytarz ze stacji metra do centrum handlowego to blisko kilometr klimatyzowanego tunelu tuż nad ulicami. Rozmach. Masz wrażenie, że to, co widzisz się nie kończy. Że wszędzie jest wszystko i że wszystko można. Bo czemużby nie wybudować miasta na wyspie, bo czemużby nie stworzyć wyspy – palmy, na której rosną osiedla jak grzyby po deszczu.. Nie wiem czy wiecie, ale Dubaj to monarchia. Jego przywódcą od 2006 r jest jeden z najbogatszych ludzi na świecie Muhammad ibn Raszid Al Maktum. Zainicjował budowę Burj Chalifa (828m), czyli najwyższego budynku na świecie, po czym zaplanował budowę budynku, który ma być o pół kilometra (❗) wyższy. Burj składa się z 163 pięter.

Część z nich to piętra hotelowe, a część typowo turystyczne składające się z widokowych tarasów. Wyjechaliśmy na 125 piętro. Wybraliśmy się o godzinie 17.00. Chcieliśmy zobaczyć miasto z góry za dnia i przy zachodzie słońca jako, że ten miał być ok 18.30. Gigantyczne kolejki sprawiły jednak, że większość czasu jaką tam spędziliśmy była po zachodzie. Widok ze 125 piętra był naprawdę niesamowity. Żółto – pomarańczowo – różowe niebo, iskrzące światła miasta.. Bajecznie. Zdjęcia z widokiem, zdjęcia ze skrzydłami jako punkt obowiązkowy, napawanie się tym pięknem przez dłuższą chwilę i zjazd na pokaz fontann.

Kilka minut gry wodą, muzyką i światłem zapamiętane. Zakodowane w głowie nie tylko wzrokiem.

Kiedy przeżywasz życie na 100% czujesz wszystko. Wracasz wspomnieniami i wdychasz to samo duszne powietrze, czujesz zapach słodkich wafelków trzymanych przez kogoś z boku, lepkość ciała od potu, ból otarcia między palcami w japonkach.. Bo można przecież przeżywać i Przeżywać..

Część 2: Zabieram Cię w wyczekiwaną, wymarzoną podróż

Po 6 godzinach dotarliśmy na miejsce. Lotnisko w Dubaju. Boże!
Nie widziałam nigdy większego miejsca! Już sam port lotniczy przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. To było coś niezwykłego. Wiedziałam, że Dubaj będzie nas zaskakiwał wielkością wszystkiego, ale żeby aż tak!
Jak się okazało terminal 3, na którym wylądowaliśmy został wybudowany wyłącznie do użytku linii Emirates w momencie powstania (w 2008r.) był największym budynkiem świata pod względem powierzchni (obecnie jest drugim)! Jego budowa pochłonęła 4,5 mld dolarów.
Trzeci na świecie pod względem ilości pasażerów.
Już tam widać było niesamowity przepych i upodobanie do złota. Pierwszy raz widziałam, aby po lotnisku (wewnątrz) jeździły melexy, a byłam na wielu. Od wejścia do punktu odbioru bagaży dzieliło nas dwa dni na wschód 😉 Takie przynajmniej mieliśmy wrażenie. Już po pierwszych piętnastu minutach szybkiego marszu stwierdziłam, że czuję się jak we śnie. Wiesz, kiedy chcesz gdzieś pójść, a nogi odmawiają posłuszeństwa, albo chcesz biec, ale nie odrywasz się od ziemi 😉
Po około pół godziny dotarliśmy na miejsce wciąż nie mogąc się nadziwić pięknu (czy tak się to odmienia?) i wielkości tego miejsca.
Ten budynek nie przypominał klasycznego lotniska, a raczej pałac.
Po wyjściu klasyczny buch gorącego powietrza, po czym zimny powiew klimy w metrze kierującym się w stronę naszego bajkowego hotelu.
Po wyjściu na naszej stacji popłakałam się ze szczęścia. Z każdej strony otaczały nas ogromne wieżowce. Wszystkie pięknie oświetlone, iskrzące, jakby przechwalające się swoją wielkością. Pokazujące swoją przewagę i majestatyczność. To było niesamowite uczucie – być w tym miejscu, w tym czasie. Dotarliśmy do hotelu w 2 minuty. Od wejścia efekt WOW. Przepiękna recepcja, wszędzie mnóstwo złota, nawet płytki przed hotelem robiły wrażenie. 6 wind kierujących na piętra, z których to ma się rozpościerać cudowny widok.. Jedziemy na nasze 53-cie z ogromnym podekscytowaniem. Ciśnienie zatykające uszy, motyle fruwające w brzuchu i delikatne zmęczenie sprawiały, że czułam się jak lekko odurzona 😉

Weszliśmy do naszego pokoju. Pierwsze co zrobiłam po zrzuceniu z siebie torby to sprawdzenie widoku zza zasłoniętych zasłon. Czułam się jak dziecko biegnące do prezentów pod choinką i.. znajdujące ten swój wymarzony. Widok zapierał dech w piersiach – tak napisaliby w gazetach. Ten przeszklony po całej ścianie apartament to nagroda za ciężką pracę – pomyślałam sobie. Cudownie oświetlone wielkie budynki, przejeżdżające auta i ciemne niebo.. Właśnie o to mi chodziło! Serce biło jak szalone.

“Już 22! Ogarniamy się i idziemy na kolację” – powiedział Łukasz i tak zrobiliśmy.
Kolacja na 72 piętrze naszego hotelu to było uwieńczenie tego dnia.
Zmęczenie całodniową trasą było niczym w stosunku do ekscytacji jaką wywołał w nas widok z balkonu najwyższego piętra. Podbiegliśmy do barierek i napawaliśmy się widokiem najwyższego budynku na świecie mając go na wyciągnięcie ręki. Światła, światełka i kolory zupełnie jak na świątecznej choince – pomyślałam.

Zjedliśmy najdroższą kolację, wypiliśmy napoje bezalkoholowe (w Dubaju w większości hoteli nie ma alkoholu, w sklepach nie ma wcale, w restauracjach tylko niektórych..), zrobiliśmy kilka pięknych zdjęć i poszliśmy zobaczyć basen. Nie miałam na sobie stroju kąpielowego, ale to nie przeszkodziło, aby wejść do super-orzeźwiającej wody. Wkoło znów przepiękny widok. Mnóstwo wielkich budynków, światła miasta żyjącego 24h, w tle cicha muzyka i świadomość, że jestem tu. Ta cudowna świadomość, że mogę tu być. Świadomość, że mogę tego doświadczać, bezcenna..

 

Kolejnego dnia podróż metrem naziemnym i znów ekscytacja. Ogromne budynki, piękno architektury, cudowne przeszklenia, majestatyczność. Aby być bliżej okna w przedniej części pociągu wsiedliśmy do gold class za co oczywiście dostalibyśmy mandat, gdyby nas skontrolowali. Chwila z podniesionym poziomem adrenaliny dobrze nam zrobiła 😉 W Dubaju istnieje podział na wagony dla kobiet i mężczyzn. Co w praktyce oznacza, że panowie nie mogą znaleźć się za różową linią, ale panie mogą podróżować w przedziale dla mężczyzn.

 

Pierwszym, co zwiedziliśmy była stara dzielnica Dubaju – Deira. Nie powiedziałabym, że wyglądała na starą. Budynki wprawdzie niższe, ale wciąż w miarę zadbane i nie szpetne. Jak stara dzielnica to i tania. Lampka zakupoholiczki włączyła mi się zatem momentalnie. Jednak perspektywa noszenia cały dzień wypchanej torby/plecaka sprawiła, że zdecydowałam się tylko na super-wygodne białe sportowe buciki, które to są ukochane po dziś dzień i do końca ich dni.
Zjedliśmy w najmniej turystycznym miejscu jakie spotkaliśmy licząc, że właśnie tam znajdziemy “tamtejszość”. Wciąż oczywiście mając w głowie słowa mam “nie jedzcie w przydrożnych knajpach”. I faktycznie, moje “danie” – ryż z warzywami i jajkiem było naprawdę dobre. Już ryż sam w sobie był naprawdę super-smaczny. Łukasz wybrał rybę z dużymi zębami. Łącznie z koktajlami owocowymi zapłaciliśmy około 50zł. Nie najtaniej, ale tanio jak na Dubaj..

Bo jak się okazało napoje do dań w restauracjach w sercu miasta to koszt ok 25zł za małą puszkę.. Albo za lody nieco więcej.. 😉
Znasz takie miejsca, w których bierzesz kubeczek nakładasz lody/owoce itd a później pani waży i płacisz tyle ile wskazała waga? Jak w kinie ze słodkościami. Pociągniesz w dół zbyt mocno i musisz wyskoczyć z kilku dych.
No właśnie. Mąż zapomniał się nieco. Pomyślał, że płacimy za kubeczek nie za to, co w kubeczku i postanowił sobie dogodzić. Ja ze swoim bardzo ostrożnie; po troszeczku każdego ze smaków, plus jedna truskaweczka, jeden żelek i dwa orzeszki.
Patrzę na Łukasza. I zaczynam się śmiać. Jego kubek wygląda jak gruby pan na szczudłach. Kubeczek przy tym co wychodzi z niego to te właśnie chude szczudła. Haha.
Łapię się za głowę i czekamy na wyrok. Tylko 75 zł za tego loda? Proszę 😉
Zjedliśmy wszystko. A jakie dobre! Za 15 nie smakowałyby tak bardzo 😉

Postanowiliśmy nie wracać do hotelu cały dzień spędzając na zwiedzaniu, jako że Dubaj to naprawdę ogromne miasto i pomimo świetnej komunikacji i super połączeń przemieszczanie się po nim stanowi wyzwanie. Czasowo i organizacyjnie nie jest lekko biorąc pod uwagę 35-stopniowy upał. Całe szczęście w każdym możliwym miejscu jest klima.

Kolejny nasz punkt stanowił hotel żagiel. Podjechaliśmy metrem, a następnie taxówką pod samą plażę. A jako, że plaża, to trzeba się przebrać w strój kąpielowy. Na całej plaży pod Burj al Arab TYLKO jedna łazienka/przebieralnia. Kolejki niesamowite.. Mnie zeszło nieco szybciej, więc czekałam chwilę na Łukasza. Zauważyłam kątem oka, że wciąż przygląda mi się jakiś chłopak. Po urodzie wnioskuję, że tamtejszy. W Polsce nie zwróciłabym na to uwagi, ale tam, czekając sama, poczułam się niekomfortowo. Założyłam pareo na kostium, aby zakryć ciało, odwróciłam wzrok. Jednak chłopak wyciągnął telefon i widzę, że próbuje zrobić mi zdjęcie. Odwróciłam się, odeszłam kilka kroków dalej. Zaczęłam panikować i udawać rozmowę przez telefon. Na szczęście zjawił się już Łukasz i mogłam poczuć się bezpiecznie. Nagle owy chłopak podchodzi do nas niepewnie. Wyciąga telefon i łamaną angielszczyzną pyta, czy może zrobić sobie z nami selfie. Mocno zdezorientowani i delikatnie oszołomieni dziwną sytuacją uśmiechnęliśmy się do zdjęcia. Z dwojga złego wolałam zdjęcie, nad którym mam kontrolę niż robione ukradkiem..
Dorabialiśmy potem wiele teorii do tego zdarzenia: od sprzedaży nas szejkom przez nieco śmieszniejsze – “na pewno czyta twojego bloga i cię poznał” aż w końcu stanęliśmy na wersji “chciał się pochwalić na insta, że spędza fajnie czas na plaży z białymi znajomymi”.

Poplażowaliśmy na cudownej plaży na miękkim, białym piasku czując ciepło morskich fal.
Byliśmy w miejscu, z którego nie chcieliśmy wracać. Słońce chyliło się ku zachodowi jak w książkach, a ciepłe światło idealnie ukazywało szczęście na naszych buziach. Zatrzymaliśmy te chwile na zdjęciach i pomaszerowaliśmy w kierunku baru, w którym to napoiliśmy się świeżą zimną wodą prosto z kokosa.

Idealna pogoda, miejsce i czas – takie właśnie chwile zostają w pamięci. Nie najcudowniejszy most świata, nie najwyższy budynek świata, ale właśnie ciepło zachodzącego słońca, zapach wody z kokosa, przyjemna rześkość w żołądku, odbijający się w okularach wzrok ukochanego, uczucie bycia kochaną i beztroska nicość to coś, do czego wracamy we wspomnieniach. Uczucia, emocje, kolory i zapachy – to właśnie tworzy szczęście..

cdn

Część 1: Zabieram Cię w wyczekiwaną, wymarzoną.. podróż

“OOOO, baby!” powiedziała zadowolona Pani Tajka kładąc mi rękę na brzuchu podczas masażu stóp. Zrobiło mi się trochę głupio, ponieważ z wagą nigdy miałam problemu, a mój brzuch wyraźnie odstawał skoro Pani Tajka stwierdziła ciążę. Szybko wybuchnęliśmy śmiechem odpowiadając Pani Tajce “no, no, too much food” 😀
To prawda – tego dnia nie jadłam zbyt dobrze – kilka coli w butelce, lokalne piwo i trochę śmieciowego jedzonka..Ale takiej coli, wiesz, jak była kilka lat temu u nas – ta wysoka w szklanej butelce z długą szyjką. Prawda, że smakowała lepiej?
W ogóle napoje pite ze szklanki smakują inaczej niż z plastiku; ze szklanej butelki inaczej niż z puszki, z kufla inaczej niż z kubka. To niesamowite, że ta sama ciecz zmienia swój smak podczas picia jej z innego naczynia. Ale to, co piszę jest tak jasne jak to, że każdy chciałby śnieg z lekkim przymrozkiem w święta. Są rzeczy, o których wszyscy bądź przynajmniej znaczna większość myśli tak samo, prawda?
I tak jest z całym mnóstwem innych tekstów, np “7 dni wakacji to za krótko, 14 za długo, ale 10 to jest idealnie”. Nie wiem, czy Ciebie też to tak bardzo śmieszy jak mnie? Urocze są takie utarte teksty 🙂

Kiedy już dopada mnie wena i mam chęć pisać, wtedy najchętniej siadam sobie na podłodze na dużej poduszce, mój poręczny komputer kładę na stoliku i opierając się o kanapę zaczynam pisać.
Musi być komfortowo i miło. Najlepiej w samotności. Wtedy można siedzieć i pisać. Nie, nie z kieliszkiem wina w ręku.
Nie jestem typem kobiety lubiącej wino (co nie znaczy, że wóda to mój przyjaciel), a czasem bym chciała. Tak sobie wrzucić na instagrama, że czytam książkę i popijam winko z pięknego wielkiego kieliszka. Albo spotykam się z psiapsiółkami na winko. Niestety nie lubię. Chyba, że gazowane – Martini <3 ale wtedy bym nie popisała za długo..
Ale nie o tym.

Zatem może od początku.
W kwietniu Łukasz przeglądając telefon krzyczy:
“Znalazłem supertanie loty, takie jak chcieliśmy!”
“Extra, za ile, na kiedy?” – odpowiadam równie podekscytowana na myśl o Tajlandii, którą planowaliśmy zwiedzić jesienią.
“Dwa dwieście za osobę za przelot Dubaj – Tajlandia i z powrotem. 3 dni w Dubaju, 10 w Tajlandii, wylot 31-go października”.
“O kurcze, ale super! Dubaj podobno jest przepiękny, bierzemy!” – mówię.
W drodze na obiad do rodziców dograliśmy całą sprawę. Czyli w 15 minut. Spontaniczne decyzje się czasem opłacają. Najczęściej się opłacają. Im mniej czasu do namysłu, tym lepiej. Dla mnie. Uwielbiam takie działania.

“Zupa na stole, zaraz wystygnie” – powtarza w kółko mama.
“Już, już kończę rezerwację” – odpowiada z podnieceniem w głosie Łukasz.
I stało się. Zarezerwowaliśmy nasz – jak dotąd – najdłuższy i najbardziej odjechany wyjazd.
Chyba jeszcze nigdy tak bardzo nie nie pamiętałam smaku pomidorówki jak wtedy.
“Jak to lecicie za pół roku do Tajlandii, zgrzało was?” – mówi zaskoczona mama Krysia.
“Tak, właśnie kupiliśmy bilety” – odpowiadam.
“A skąd wiesz, co może się stać za pół roku (wszystko), przecież to inny klimat (i co?), czy z Twoim zdrowiem to bezpieczne (przekonam moje zdrowie, że tak)” – martwiła się wkoło mama.

“Dubaj? Tajlandia? Słyszałam, że tam tak niebezpiecznie. Podłożą Wam narkotyki. A tam są takie straszne więzienia” – nakręcała się mama Wiesia.

Cieszyliśmy się jak głupi bez względu na wszystkie obawy, opinie i komentarze.

Kupno biletów wcześniej ma sporo plusów:
a) możesz wyhaczyć tańszą ofertę,
b) możesz lepiej zaplanować podróż (my naszą i tak planowaliśmy szczegółowo 1-2 tyg przed, ale jeśli ktoś jest super zorganizowany ma taką szansę ;),
c) możesz zrobić dobrą formę (z doświadczenia wiem, że 4 tygodnie przed to i tak spoko czas 😉 tzn tak człowiek tylko myśli..)
d) rozkładasz koszty w czasie – opłacasz hotele wtedy, kiedy chcesz/możesz, dokupujesz potrzebne rzeczy systematycznie.

Najbardziej denerwuje mnie, że po sezonie nie da się już kupić: stroju kąpielowego, olejków do opalania (lub w dużym okrojeniu), klapek, akcesoriów do pływania, letnich ciuchów itd. W czasach, gdy tylu ludzi wyjeżdża w okresie jesienno – zimowym w ciepłe miejsca powinna być taka możliwość. Tak tak, wiem, jest internet. Jednak ja pewnych rzeczy w sieci nie zamówię.. Więc trzeba myśleć z wyprzedzeniem i kupować na zaś. Szczególnie ciuszki, oczywiście 😉

Postanowiliśmy rozłożyć nieco koszty i bukować hotele wcześniej.
Pierwsza decyzja – przynajmniej jeden z nich musi być wypasiony. A gdzie można spotkać wypasione hotele? Oczywiście, że w Dubaju. Zatem na 3 dni zarezerwowaliśmy niesamowicie odjechany hotel o nazwie Gevora. Wybudowany 6 miesięcy wcześniej tytułowany najwyższym hotelem ŚWIATA stał się moim numerem jeden. 

Kolejno już nieco tańsze: w Patong (Phuket – Tajlandia) – Hello Patong Hotel, Koh Yao Yai (wyspa Tajlandii) – Haeven Beach Resort, Bangkok (Tajlandia) – Bangkok Center Hotel, Phuket – Place Phuket Hotel.

Tak w ogóle, wybieranie hoteli u nas to jakaś kpina. Serio. Kiedy już z setek (rezerwujemy tylko na booking.com) wybierzemy top 10 zaczyna się.. Który jest bliżej lotniska, który ma basen, który ma lepsze opinie, który jest tańszy, a który ma lepsze zdjęcia na tripadvisor.
Kiedy już wybierzemy dwa najlepsze rzucamy monetą. Orzeł to hotel X, reszka Y.
Chwila prawdy, moneta ląduje na podłodze i…. reszka.
“Hm… to co, jeszcze raz rzucamy?” – proponuję.
“Tak” – odpowiada ze śmiechem Łukasz.
No to siup do góry… i…
“Ej, ale teraz to już naprawdę, co wyjdzie, to rezerwujemy” – mówię poważnie.
“Okej” – Łukasz.
Po czym bukujemy to, na co wypadnie i odwołujemy rezerwacje na dzień kolejny, po czym szukamy od nowa. To zdecydowanie najgorsza część naszego planowania.
Całe szczęście ostatecznie jesteśmy zadowoleni. Z niego najbardziej:

Kolejnym etapem po zabukowaniu hoteli było zaplanowanie, co będziemy zwiedzać.
Zupełnie inaczej niż miało to miejsce w przypadku dotychczasowych wycieczek. Wtedy to zawsze działaliśmy na spontanie i na wyczucie.
Ale tak daleka podróż musiała być dokładnie przeanalizowana.
Zatem mój mąż analityk logistyk namalował oś czasu według której to mieliśmy się przemieszczać z punktu A do punktu B.
Ale! To nie była zwykła oś. Była to oś z podziałką na godziny.
Tak tak. W praniu wyszło, że jednak nie wszystko da się zaplanować godzinowo, jednak wszystkie punkty zapisane na osi zostały odwiedzone.

Im bliżej terminu wyjazdu, tym więcej rzeczy na głowie. Tym więcej rzeczy do kupienia. Tym więcej kasy potrzeba. Loty, hotele itd to jedno, a kupić i dokupić rzeczy potrzebne to drugie.
Zatem wyjazdy tego typu do najtańszych nie należą.
Wcześniej nie myśli się o rzeczach typu szczepienie (ja dla własnego bezpieczeństwa wykonałam WZWa oraz szczepienie przeciwko durowi brzusznemu- 380zl całość – około miesiąc przed), ubezpieczenie (z Generali ok 300zł za 2 osoby), antybiotyk w razie W (ok 100zł) probiotyki no i wszystkie rzeczy, których nie masz, a chcesz mieć jak maska, rurka, kremy, olejki itd itp.
Apropos kamerki goPro, którą kupowaliśmy Taka anegdotka.
Przy zakupie zastanawialiśmy się długo nad kartą pamięci do niej.
“128Gb starczy, czy może lepiej 256?”
Około 20 minut staliśmy i dyskutowaliśmy. Sprawdzaliśmy ile zajmują filmiki, w jakiej rozdzielczości, ile nagrania zmieści się na 128Gb, a ile na 256..
Po czym wróciliśmy do domu z 128-ką, a Łukasz złamał ją podczas odpakowywania..
Tak więc.. nie warto dużo myśleć..

Jedną z atrakcji, którą zabukowaliśmy wcześniej – przed wyjazdem był wjazd na Burj Kalifa, czyli najwyższy budynek świata (w Dubaju). 828 m wysokości, wart 1,5 miliarda dolarów otwarty został w 2010 roku. Słyszeliśmy, że warto zarezerwować sobie wcześniej dzień i godzinę, aby się nie stresować, że zabraknie miejsc. I dobrze zrobiliśmy, bo nawet posiadając już bilet musieliśmy stać w gigantycznych kolejkach. Tak wielkich, że postanowiliśmy trochę oszukać system, ale o tym później.

Byłam w dość mocnym szoku, gdy dowiedziałam się, że wjazd na najwyższe 163 piętro kosztuje blisko 1500 zł za 2 osoby! Na początku myślę sobie “dobra, raz się żyje, będąc w najwyższym budynku świata bądźmy najwyżej jak się da”. Po czym ochłonęłam i zamówiliśmy bilety na 125 piętro za 500zł za naszą dwójkę. 

Kolejna rzecz do zrobienia przed wyjazdem: forma. 
Najlepiej życiowa. U nas jak ze wszystkim, jak robimy coś to na 100 procent, więc mocno i z przytupem weszliśmy w tryb FORMA 7 tygodni przed. A 4 ostatnie ze 100% czystą dietą. I udało się. Byliśmy w miarę zadowoleni. 

Gdy już wszystko załatwione, dograne, odliczamy dni i godziny. To takie przyjemne mieć na co czekać..

..No więc jesteśmy już na lotnisku. Całe szczęście w południe. Nie zarwaliśmy nocy, zdążyliśmy zjeść smaczne śniadanko i kolejny posiłek, wyspaliśmy się. W miarę. Kilka relacji na insta – obowiązkowo zapisane w “wyróżnionych”, fotki, skoki ekscytacji i lecimy. Lot do Dubaju był dość dziwny, ponieważ ruszając w południe, za około 2h za oknami było już ciemno. Ze względu na 3h przesunięcie czasowe i szybki zachód słońca.Blisko 6h w samolocie to nic przyjemnego. MImo, że latałam już wiele razy i byłam psychicznie przygotowana, nie czułam się dobrze. Ze względu na to, iż chcieliśmy zmieścić się w 30kg bagażu głównego nie wzięłam żadnej książki (czego ogromnie żałuję z perspektywy czasu.. Wolałabym nie zabrać czegoś podobnego wagowo, zabierając książkę) oraz zapomniałam zapisać moją playlistę ulubionych ze spotify, więc nie miałam totalnie nic, czym mogłabym zająć się przez ten czas.

Lecieliśmy liniami Fly Dubai (z Pl do Dubaju – prawie jak Ryanair, tylko rozdają darmową wodę i mały posiłek) oraz Emirates (Dubaj- Tajlandia). Emirates’ami lecieliśmy poraz pierwszy. Słyszeliśmy o niesamowitym komforcie, udogodnieniach itd. Zatem przygotowałam się na luksus. Wchodzimy. Fotele w złotym kolorze, piękne stewardessy rozdające szampan w kieliszkach, tyyyyyyle miejsca na nogi. Poduszeczki, kocyki, wysuwane stoliki i mnóstwo przestrzeni. Oczy zaświeciły mi się ze szczęścia.. 
“Proszę przechodzić dalej, to biznes klasa” – przywróciła mnie na ziemię stewardessa.

No to idziemy czując się trochę jakbyśmy zawadzali Państwu bizness-klasowemu. Kolejny “przedział” (kurcze, te samoloty są takie wielkie!”) nie dużo gorszy – bardzo fajnie – myślę sobie. Nie ma wprawdzie bąbelków w kieliszku ale stewardessy wciąż uśmiechnięte podają poduszeczki, miejsca na nogi dużo więcej niż w Ryanai’rach. I kolejne upokorzenie “Klasa ekonomiczna jest dalej” – i już wiem jak czuł się Jack z Titanica 😉
Wchodzimy dalej. Stewardess brak, ciasno, brudno, szczury na podłodze. Poza tym jakby klimy zabrakło i wszędzie czuć było swąd palonego ciała.
Taki żarcik 😉
W economy class nie było ani dużo miejsca na nogi, ani szampana, stewardess też na początku nie (chyba musiały najpierw zaspokoić pragnienia sfer wyższych), ale i tak był wypas w stosunku do Wizz airów itd. Na suficie piękne “gwiazdki”. Kocyk, poduszeczka, słuchawki i tablecik w zagłówku dla każdego. Full opcja jedzenia, picia, alkoholi i przekąsek. Spośród wszystkich alkoholi, napojów, chipsów itd wybrałam wodę i sok pomarańczowy. Na cały lot, prócz serwowanego posiłku (można z kilkudniowym wyprzedzeniem wybrać opcję bez laktozy/glutenu itd). Nigdy nie rozumiałam ludzi, którzy zamawiają coś tylko dlatego, że jest darmowe doprowadzając się często do przykrego stanu. Stewardessy przemiłe i w większości bardzo ładne. I to były chyba jedne z kilku ładnych Azjatek jakie widzieliśmy..
Bo Azjatki, te z kategorii o nazwie Asian Girl w zakładce, to zupełnie inna bajka. Niestety mocno mija się to z rzeczywistością. Otóż Azjatki w Tajlandii to w 80% kobietki owszem, dość drobno ciałkowe, ale dość aseksualne. Większość z nich pomimo niskiego wzrostu ma wielkie stopy, często bardzo zaniedbane. Ubrania, które noszą są.. nieatrakcyjne. Ich cery (naprawdę w znacznej większości!) są tragiczne (coś musi być na rzeczy, bo ja przyjechałam z mocno wysypaną twarzą). Nie piszę o tym absolutnie dlatego, że chcę kogoś urazić, wyśmiać, czy cokolwiek mającego wydźwięk negatywny. Po prostu każdy z nas ma o czymś Jakieś wyobrażenie. Ja miałam zupełnie inne i mocno minęło się to z rzeczywistością. A każdy z nas lubi przecież piękno.

cdn

Zdrowy związek

Klika na telefonie. Kiedy zbliżasz się do niego natychmiast go odkłada i blokuje. Czasami nie odbiera, gdy wychodzi z domu. Wyrzuca śmieci biorąc ze sobą telefon. Wychodzi z psem chętniej niż zwykle. Wraca później niż zazwyczaj z pracy, czy siłowni. Zaczął rzuć gumę..

Kupuje nową bieliznę. Bardziej sexowną niż zwykle. Kiedy Cię widzi wyłącza ekran telefonu, do którego przed chwilą się uśmiechała. Wydaje się jakaś bardziej rozpromieniona. Nie zawsze wiesz, co robiła. Wydaje więcej pieniędzy niż zazwyczaj. Dłużej zajmują jej zakupy na mieście.

Pierwsze oznaki zdrady?
Kłopotów w związku?
Hmm.. nie zawsze. Ale jeśli nie zrozumiesz, takimi mogą się stać.

Wyśmiewasz go, gdy gra w te swoje gry na telefonie lub na konsoli. Dla Ciebie to zabawa dla małych chłopców. Jakaś niedorzeczność i dziecinada. Nic więc dziwnego, że kiedy gra, usiłuje to zataić chowając telefon lub wychodzi z psem na dłużej niż zwykle, bo tylko wtedy może to zrobić.
Niecierpisz kiedy pali papierosy. Zatem po pracy lub po siłowni, kiedy buzują w nim jeszcze emocje po całym dniu postanawia zapalić. Ale nie może tego zrobić w domu (na balkonie), bo się wkurzasz. Zatem staje na stacji/ w zajeździe czy gdziekolwiek i zapala opierając się o auto. W spokoju, w ciemności, patrząc na zmianę w niebo i na żarzącego się papierosa.. Musi chwilę jeszcze poczekać zanim wiatr zabierze charakterystyczny zapach, wsiada do auta i odjeżdża żując gumę.
Postanowił wyrazić w szczególny sposób, że Cię Kocha. Przygotowuje niespodziankę. Ale kompletnie nie ma na to czasu w pracy, ani możliwości w domu, więc po pracy załatwia temat. Wraca przez to później. Szczęśliwy czeka na okazję. Dostaje bure, bo kolejny raz spóźnia się na obiad..

Wszystkie koleżanki kupują w triumph ie i intimissimi. Więc dlaczego ona by nie miała sobie kupić stanika za trzysta. Kupi. Będzie wiedziała jak to jest nosić bieliznę z wyższej półki. Faktycznie, wygoda nieporównywalna do tych tanich. Postanawia zatem dokupić majteczki. Nie mówi Ci o tym, bo czterysta złotych to dużo. Tym bardziej, że nie orientujesz się, ile co kosztuje.. Kobieta plus nowa rzecz (nawet jeśli jest to breloczek do kluczy, czy kredka do oczu) równa się szczęście do potęgi entej. Więc jest szczęśliwa.
Kiedy przegląda pudelka czy inny durny plotkarski portal głośno komentujesz, że to dla idiotów. Gdy przegląda sukienki, których i tak nie kupi twierdzisz, że to głupota i nieodrzeczność. Nic więc dziwnego, że blokuje telefon, gdy przechodzisz, aby znów nie zostać posadzoną o bycie idiotką. Nic dziwnego, że nie chce pokazać Ci czegoś co jej się podoba nawet jeśli nie może tego mieć, skoro uważasz to za nieodrzeczność. A chciałaby się z kimś tym podzielić.
Po zakupach ma w głowie jedno – tak bardzo chciałaby po prostu pojeździć jeszcze przez pół godziny po mieście głośno słuchając muzyki w aucie.
Brzmi trochę słabo jak na wytłumaczenie, czemu tak długo jej nie było. No i kiedyś dziwnie spojrzałeś, kiedy Ci o tym powiedziała. Ale może tego jej teraz trzeba było. Więc mówi, że zakupy się przeciagnęły.

Każdy z nas jest inny. Człowiek ma tak dużo różnych, dziwnych czasami potrzeb. Niekoniecznie szkodliwych. Jeśli Ty możesz robić rzeczy, które wydają się komuś dziwne, kierować się pobudkami, które są dla kogoś niedorzeczne, to wiedz, że w drugą stronę działa to dokładnie tak samo.
Nie zawsze coś, co na pierwszy rzut oka wygląda oczywiście, takim jest.
Nie zawsze ten ktoś ma złe intencje.
Wiedz jedno: jeśli nie pozwolisz osobie, z którą jesteś na robienie czasem durnych – według Ciebie – rzeczy, ona i tak to zrobi. Tylko, że nie będziesz o tym wiedzieć.
Może się wtedy okazać, że będzie widzieć o tym ktoś inny. A przecież wolałbyś być to Ty..

.. Środkowy palec..❓

.. Jasne, że zamiast podziękować możesz pokazać środkowy palec tym, którzy:

Nie pomogli Ci, gdy potrzebowałaś pomocy najbardziej. Byłaś w kiepskiej kondycji psychicznej. Chciałaś tylko, aby Cię ktoś wysłuchał. W pobliżu.. nikogo chętnego.
Coś w Tobie wtedy umarło. Zamknęłaś się więc na ludzi.

Nie docenili Cię. Starałeś się. Poświęciłeś swój czas i energię. Skupiłeś maksymalnie. Pracowałeś za dwóch. Zarywałeś noce. Ale nie mogłeś liczyć na nagrodę, ani nawet pochwałę.
Być może ktoś inny zgarnął ją za Ciebie.
Przestałeś wierzyć w sprawiedliwość i w to, że ciężka praca prowadzi do celu. Twoja wiara w ideały upadła.

Olali Cię. Starałaś się być najlepszą. 100 procent dobra i tylko pozytywne wibracje. Na nic to..
Pomyślałaś wtedy, że widocznie nie jesteś wystarczająco dobra, a właściwie, że jesteś beznadziejna, skoro nie możesz dać więcej, a to wciąż za mało. Schowałaś wtedy głowę w piasek. Nie potrafiłaś się już otworzyć.

Zdradzili Cię. Nie ważne czy to facet, kobieta, czy przyjaciel. Zdrada boli. Każda. Upokorzenie, poczucie niższości i beznadziei zostaje na długo.
Może zdarzyło się to Tobie, a może Ty zrobiłeś to komuś. Boli równie mocno. Przestałeś wierzyć w ludzi. Przestałeś ufać.

Podcieli Ci skrzydła. Miałaś świetny pomysł, super samopoczucie, czy extra wieści do przekazania. Ktoś to zbagatelizował, wyśmiał. A tak długo zastanawiałaś się nad tym, czy podjąć próbę. Spróbowałaś i żałujesz. Odtąd jesteś bardziej ostrożna.

A teraz posłuchaj. Większość z nas doznało powyższych odczuć. Wszyscyśmy tak samo pokiereszowani. Może jedni bardziej, drudzy mniej. Ale każdy jest w jakimś stopniu  niekompletny. W każdym z nas coś kiedyś umarło, pękło, coś zostawiło rysę.. na zawsze.
Nie ważne jak źle życzyli i życzą Ci inni.
Teraz jesteś silniejszy i mądrzejszy, więc przeczytaj i wprowadź w życie:

“— Jeśli ktoś przychodzi do ciebie z podarunkiem i ty go nie przyjmujesz,
to do kogo wtedy należy ten prezent? — spytał samuraj.
— Do darczyńcy — opowiedzieli uczniowie.
— To samo dotyczy zawiści, złości i obelg — rzekł ich nauczyciel.
Jeśli nie są przyjęte, pozostają własnością osoby,
która nosi je w sobie.”

Szczerze podziękuj..

Bądź wdzięczny za to, co masz w swoim życiu.

Może Ci się wydawać, że na wszystko zapracowałeś sam. Może wydaje Ci się, że nikt Ci w tym nie pomógł.. Być może myślisz, że to tylko LOS Ci sprzyja..

A rodzice, którzy wychowali Cię na tak zdeterminowanego..?
Warto im podziękować za to, jaki jesteś.
Nie miałeś łatwo w dzieciństwie, ale może właśnie dzięki temu jest Ci prościej teraz?
Może miałeś fatalnych rodziców i przysiągłeś sobie, że Twoje życie będzie zupełnie inne.. Że nigdy nie pozwolisz, aby Twoje dziecko czuło się tak jak Ty się czułeś..?
Każdego dnia przed snem myślałeś o tym, jak ma wyglądać Twoje życie i wciąż pojawiał się jeden obraz w Twojej głowie- Ciebie szczęśliwego..?
A może właśnie miałeś świetne dzieciństwo, a teraz możesz szczęśliwie rozwijać się na różnych płaszczyznach życia..? Może obiecałeś sobie, że Ty kiedyś będziesz tak samo dobry dla swoich dzieci i ludzi wkoło jak dobrzy byli Twoi rodzice..? Może dostałeś tyle ciepła, wsparcia i Miłości, że stanowiło to Twój fundament dorosłego życia..?
Nie ważne jak jest, podziękuj.

A koledzy i koleżanki..?
Im także warto podziękować.
Może były to podłe znajomości. Ktoś Cię oszukał, zdradził, wyśmiał. Może był tylko biorcą. Może koleżanka była z Tobą dopóki byłaś na tym samym poziomie finansowym, mentalnym..
Może przestała się interesować, gdy zaczęłaś odnosić sukcesy.
Może kumpel wykorzystał Twoją dobroć i postanowił nie spłacać długu, uważając, że pieniądze w przyjaźni nie grają roli, ale gdy upomniałeś się o swoje przestał być Twoim przyjacielem..?
A może masz wspaniałą przyjaciółkę, która pokazała Ci jak być supersilną i dzięki niej zyskałaś wiarę we wszystko co robisz. Może Twój kolega pożyczył Ci ostatnie pieniądze, abyś mógł zainwestować we własne Marzenie. A może wcale nie tak bliscy znajomi pchnęli Cię naprzód, dali kopa, pomocną dłoń, gdy było Ci ciężko..?
Takie chwile się pamięta. To często szczegóły.
Podziękuj im także.

A Twoja była dziewczyna, tamten partner..?
Może im też warto podziękować.
Wydaje Ci się, że nie ma za co..?
A może jednak jest..
Może nie była idealna, ale jak mocno się przekonałeś jak jesteś silny, gdy działo się coś złego..? Musiałeś radzić sobie zupełnie sam..
Może był nieokiełznanym dzieciakiem, ale jak dzięki temu dojrzałaś.
Może to była nauczka, a może lekcja.
Być może miałeś świetny związek i coś nie wyszło, ale ubogacił Twoje wnętrze. Może zostawiła Ci coś więcej niż wspomnienia.
Może nauczył Cię prawdziwie Kochać.
A może prawdziwie nienawidzieć.
Nie ważne jak było, dzięki niej poznałeś siebie, poznałeś swoje zachowania i granice.
Może dzięki temu potrafisz teraz mądrze budować. Może dzięki temu Twoje decyzję teraz są wyważone. Może masz w sobie więcej siły, dojrzałości i potrafisz panować nad sobą..?
Zatem śmiało, podziękuj.

A co z osobami, które przypadkowo poznałeś na swojej drodze..?
Pani w banku która podpowiedziała Ci rozwiązanie, na które byś nie wpadł, a dzięki niemu zyskałeś nowe możliwości.
Może nieznajomy Pan, który w chwili Twojej słabości powiedział coś, co odmieniło Twoje myślenie. Nigdy mu tego nie powiesz, ale w tamtej chwili naprawdę wstrzelił się niesamowicie ze swoją złotą myślą.
Może przechodząc po parku zauważyłaś rodziców z dzieckiem, a dziecku czegoś brakowało. Pomyślałeś, że tego właśnie brakuje na rynku.. I tak powstał Twój biznes.
Być może taksówkarz, fryzjerka, kosmetyczka wchłonęła Twoje narzekanie, nie odpowiedziała nic, ale zrobiło Ci się lepiej.
Może ktoś na siłowni, na imprezie czy w metrze polecił Ci książkę, która zmieniła Twoje myślenie..?
Może był ktoś do kogo zawsze mogłaś przyjść, zjeść ciepłą zupę, kanapkę z pasztetem czy owocową herbatę.
Nie pytał, rozumiał.
Podziękuj.

Dlatego jeśli wydaje Ci się, że to, co osiągnąłeś należy Do Ciebie to tak jakbyś powiedział, że żyjesz sam na tym świecie.
Suma zdarzeń, zabiegów okoliczności, faktów z przeszłości, napotkanych osób zrobiły więcej niż Ci się wydaje. Ale..
Możesz nadal twierdzić, że to Tylko Ty.
Możesz myśleć wciąż, że Tylko dzięki Sobie.
Możesz sądzić, że to Tylko Twoje.
Ale przypomnij sobie.. Pomyśl.. Przeanalizuj..
I podziękuj. Tym, którym się da- osobiście. Tym, którym nie możesz, wirtualnie.

A teraz Ty bądź zapalnikiem.
Iskrą czyjejś zmiany.
Czynnikiem w drodze na górę.
Olejem napędowym wewnętrznego silnika.
Składnikiem mikstury sukcesu.
Zaczynaj..