Polska mentalność

“Proszę pani, ja jestem przed panią w kolejce, hola hola” zatrzymuje mnie starsza pani.
“A który ma pani numerek?”- i już widzę, że kręci. Biedna nie wie, co odpowiedzieć. Bardzo chce skłamać, ale boi się, że powie ten sam który ja właśnie trzymam w ręku.
Więc bohatersko odpowiada “na pewno przed panią. Ja tu jestem od rana”.
Ignoruje zatem kobietę widząc, że szanse na porozumienie żadne, a jej nastawienie niczym przygotowanie do największej walki życia na pewno nie sprawi, że rozmowa wejdzie na mój poziom. Szukam zatem wsparcia. Widzę inteligentną twarz faceta po 50tce (zauważyliście, ze faceci są o wiele bardziej spokojni, niż babki?). Postanawiam znaleźć w nim sojusznika.
“Przepraszam, osoba z którym numerkiem właśnie weszła do gabinetu?” – pytam.
“Dwunasty” – odpowiada.
“Dziękuję”.
I, zwracając się do pani wojowniczki całej już czerwonej ze złości, mówię “ja trzynasty, zatem za chwilę wchodzę. Jak dobrze, że udało mi się przyjść na czas nie czekając w kolejce od rana”.

Kiedy wiem, że muszę zrobić pilnie jakieś badania, robię je prywatnie. Wolę wydać 50zl niż przepychać się w kolejkach, kłócić z lubiącymi sprzeczki i denerwować słuchaniem przypadków kiedy to “ten Stefek z Jeziorańskiego zmarł jak miał takie duszności” , “a jak Marian miał podwyższone normy o 3 to chodzić nie mógł”. I wstaje. Zaczynam przemawiać.. “Proszę Pani: po 1. Podwyższenie jakichkolwiek norm nie musi świadczyć o żadnej chorobie! Tym bardziej jeśli są to 3 jednostki, albo nawet 33. Bo ja np mam o 40 razy za wysokie parametry! Tak tak, nie o 40 jednostki tylko 40 razy! I Siedze tu. I się śmieje. I mam wszystkie zęby i 4 kończyny. Po 2. Może pani przestać mówić o chorobach i śmierci? Dodaje to pani otuchy przed wejściem do gabinetu? Bo ani mnie ani nikomu innemu z pewnością nie! Po 3. Chętnie rozpiszę dla pani dietę i trening do wykonania w domu, znajdę koleżanki – obiecuję, że ozdrowieje pani”. Zakończyłam. Bo wstalam tylko w myślach. Tak naprawdę założyłam słuchawki i słuchając TakoHemingłeja czy innego odpłynęłam czekając na wejście – niedługo – i z satysfakcją w głosie, dziarskim krokiem weszłam do gabinetu. Tam zbytnio nie spieszę się. Zamierzam dowiedzieć się wszystkiego czym jestem zaintersowana i załatwić to, po co przyszłam.
Wychodząc słyszę tylko jaka ta młodzież jest bezczelna i jak to starsze osoby muszą czekać w kolejce, a przyjdzie taka i wejdzie od razu.
Moja droga, trochę organizacji, doświadczenia, nieco mniej nerwów – myślę.

Widzisz, bo każdy ma wybór. Możesz czekać od rana z nadzieja, że ktoś da się nabrać i wejdziesz wcześniej, ale okupować to dużą dawką stresu marnując swój cenny czas i piękny dzień. Możesz też załatwić mnóstwo rzeczy, wycyrklować swój czas na wizyte i bez nerwów załatwić sprawę.
To tak jak w życiu. Możesz wciąż się stresować i walczyć z “niesprawiedliwością”, albo przyjąć do wiadomości obecny stan rzeczy i robić wszystko, byście nie przeszkadzali sobie z tym stanem rzeczy w dobrym życiu.

 

  •  
  •  
  •  
  •  
  •  

komentarze w “Polska mentalność” (6)

  • Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.