PRZEJDŹ DO NAJNOWSZYCH WPISÓW

Inspiruj.


 Z podekscytowania spać nie mogę. Wszystko przez pielęgniarkę, która już z rana sypneła mi komplementem “po przeszczepie, a taka piękna taka radosna, szczęśliwa; powinna pani historia tu ze zdjęciem na korytarzu zawisnąć”. I znów plus sto do działania!
Zaczynam zastanawiać się czy połechtała bardziej moją próżność mówiąc o urodzie czy zadowoliła moje wnętrze zauważając rażące szczęście..
Tak czy inaczej milo by było gdyby ktoś krocząc przez korytarz dwa dni po operacji przeczytał historię takiej Mariposy i dostał powera jak ja teraz. I fajnie byłoby żyć z taką świadomością, że pomogłam komuś uwierzyć, że można normlanie żyć. Pracować. Znaleźć Miłość. Prawdziwą. Pomimo braku wiary w siebie i w Nią.
“Proszę zobaczyć panie doktorze, jaka dziewczyna. 7 lat temu tu miała operacje”-powiedziała pielęgniarka z taka dumą w głosie jakbym była jej córką.
Dodałam “i to nawet pan mnie operował. Całkiem dobrze to panu wyszło”. Lubię sobie pożartować z lekarzami. Większość ludzi uważa lekarzy za bóstwa, nadludzi.
Ja owszem, wiele im zawdzięczam i nie odejmuje profesjonalizmu, wiedzy, całego ogromu zaangażowania, ale to też ludzie.
Dlaczego miałabym nie zapytać go o to, co mnie interesuje, tym bardziej jeśli związane jest to z moim zdrowiem i życiem..?
Niejednokrotnie mówiłam dziewczynom na sali “przecież chciałaś o to zapytać, czemu nie zrobiłaś tego?”
“Aaa bo sie wstydziłam”
“Wstydziłaś się czego?”
“Ze wyjdę na głupią”
“Dlaczego miałabyś wyjść na głupią zadając pytanie, które spędza ci sen z powiek?”
“A sama nie wiem, nie ważne”.
Nigdy nie rozumiałam ludzi, którzy nie są w stanie walczyć o siebie, kochać siebie na tyle, by opiekować się swoim ciałem i wnętrzem. Którzy nie dbają o swój komfort psychiczny w obawie, że powiedzą coś złego.
A gdyby to pytanie było najbardziej durne na świecie to co sie stanie? Czy ktoś zabierze ci za to rodzinę? Oszpeci twarz?
Myślisz, że ktoś je zapamięta i będzie powtarzał swoim dzieciom i wnukom? Z jednej strony nie bierzesz siebie pod uwagę na tyle poważnie, by zadać istotne pytanie, a z drugiej uważasz, że jesteś aż tak ważna, że zostanie ono uznane za godne przekazania go dalej..?
Ja zawsze pytam. I nie obchodzi mnie co ktoś sobie pomyśli. Zadaje tyle pytań ile tylko przyjdzie mi do głowy. Oczywistych, trudnych, czasem durnych na pewno. Wtedy to lekarz stoi w krzyżowym ogniu pytań, ale zawsze ma obowiązek ci na nie odpowiedzieć. Nawet jak tej odpowiedzi nie ma.
Może to głupie, ale bardzo lubię też pokazywać im, że nie mają racji, bądź ucierać nosa, gdy widzę, że jestem traktowana przedmiotowo.
Nie mówię tutaj o wielkich specjalistach, chirurgach i innych cenionych przeze mnie doktorów. Mowa o (także nie wszystkich) lekarzynach w służbie zdrowia, na pogotowiu czy w przychodniach. Czasem mam wrażenie, że wiem więcej od nich. Jako, że mój kierunek należy do gałęzi medycznej, a i sama zawsze też mocno interesowałam się ludzkim ciałem, wiem dużo.
“Proszę wpisać alordoza szyjna”- mówię do jednej z nich przy wypełnianiu wniosku o ustalenie grupy niepełnosprawności (wyobraźcie sobie, że taką posiadam;) i to nie żadna kombinowana).
Katem oka sprawdzam, nieufna, co ta blondyneczka o pustym spojrzeniu pisze i oczom nie wierzę.
“Lordoza szyjna”. Ręce opadają.
“Prosze pani- lordoze ma każdy, ja mam alordoze, co oznacza jej zniesienie. To wniosek w którym wypisuje się uszkodzenia i wady ciała, a nie opisuje anatomię”.
Musiało być jej niesamowicie wstyd..

Czasem brak mi wiary w ludzi, w których wierzyć powinniśmy..