PRZEJDŹ DO NAJNOWSZYCH WPISÓW

Moc podświadomości


I jak tu nie wierzyć w cuda i nie ufać Bogu..
I jak tu nie wierzyć w swoją wewnętrzną moc..
I jak tu nie wierzyć, że podświadomością jesteś w stanie zdziałać tak wiele..

Rok temu o tej porze siedziałam zaplakana na tej samej kanapie, na której siedzę dziś pisząc ten tekst.
Łukasz przytulił mnie mocno mówiąc “jestem pewien, że obędzie się bez operacji”.
Nie miałam siły odpowiadać. Założyłam słuchawki i zaczęłam słuchać smetnych melodii, tak, aby dobić się jeszcze bardziej. W głowie kotłowały się moje myśli. Wszystkie negatywne. Jak będę żyć bez jelita..? Przecież ja się zabiję. Do tego operacja dróg żółciowych – czy się uda, czy pomoże..
Jestem za młoda na to wszystko..

“Chodź, pokażę Ci hotel, w którym będziemy na Twoich urodzinach” – zdjął mi słuchawkir i podjął próbę poprawienia mi nastroju.
“Jaki hotel!? Gdzie?” – zapytałam zdziwiona.
“Lecimy do Mediolanu. Na Walentynki i Twoje urodziny. To miała być niespodzianka, ale musisz mieć na co czekać!” – odpowiedział pełen nadziei w głosie.
Popłakałam się jeszcze bardziej.
Wtuliłam się tylko i wiedziałam, że musi być dobrze. Że pojedziemy na te Walentynki!
Że będziemy się tam świetnie bawić!
Tak będzie!

..dziś siedzę że swoim wciąż jelitem, bez operacji na drogach żółciowych.. I tak sobie myślę jak dużo mamy w sobie siły!
Każdy z nas. Nikt nie jest bardziej wyróżniony lub mniej doceniony.
Bóg powiedział “idź, Twoja wiara Cię uzdrowiła”. Co znaczy, że dzięki wierze jesteśmy w stanie osiągać nieosiągalne. Nieosiągalne dla medycyny. Nieosiągalne kiedyś dla nas.
Ale żeby tak się stało musisz uwierzyć, zaufać, oddać się i poddać. Uwierzyć w coś nie na zasadzie prośby, a pewności, że tak właśnie się stanie.
Potraktuj swoje życie jak przygodę. Taką, którą sam sobie wymyślasz. Wymyśl sobie życie, którego pragniesz, codzień myśl o nim tak, jakby już stało się rzeczywistością. Będzie. Uwierz mi.
Przedstawię Ci kilka faktów z mojego życia, które może Cię do tego przekonają:

1) Pod koniec kwietnia tamtego roku powiedziałam sobie “niedługo spotkam idealnego faceta”. Nie myślałam, że ma mieć czarne czy blond włosy, jak ma się ubierać i czym jeździć. Po prostu zaufałam myśląc “będzie to człowiek, który zmieni moje życie. Który będzie najlepszy dla mnie. Który najbardziej będzie pasował do mnie. Przy którym będę najlepszą sobą”. Nie uwierzysz, ale tydzień później go znalazłam. Niby znałam, a znalazłam.

2) Na studiach niejednokrotnie wymyslałam sobie pytania, które będą na egzaminie. Z tym przekonaniem szłam i zdawałam KAŻDY z nich odpowiadając na pytania pokrywające się z tymi, o których myślałam. Całe studia – ciężkie studia bazowałam na tym. Dzięki temu udało mi się zdać wszystkie egzaminy w terminie!

3) W te wakacje w 5dni 20kg wody zgromadziło się w moim ciele. Przyczyna nieznana. Mimo, zapewnień znanej pani profesor że 0,5-1kg utraty nagromadzonej wody na dzień to max jaki jest możliwy do osiągnięcia, bezpieczny dla życia – cała woda odeszła w 5dni. Zaufałam Bogu, uwierzyłam w Jego Moc, byłam pewna. To co nie było możliwe dla medyków, dla mnie było oczywistym. Cud.

4) Marzenia o własnym studio treningowym. Podświadomie “wypracowałam” zwolnienie z korpo, aby móc urzeczywistnić swoje plany.
Myślałam o tym miejscu wyobrażając sobie każdy detal.
Centrum miasta, duże okna, lustra, a wkoło cegiełki. Cudowni, zadowoleni ludzie. Pozytywne wibracje.
Kilka miesięcy później przyjęłam pierwszych klientów, którzy zadowoleni przyciągnęli kolejnych.. Jestem taka szczęśliwa! Mogłam stracić wiele, zaryzykowałam wszystko nie mając żadnej pewności. Ale jednocześnie byłam przekonana, że mi się uda. Że skoro teraz zostałam zwolniona to znak, że Bóg mi pomoże, przyśle odpowiednich ludzi, z których pomocą uda się zrealizować tak wielkie przedsięwzięcie.

Moc myśli!
Każda myśl, którą zasiejesz urzeczywistnia się. Jeśli wciąż myślisz sobie “nie stać mnie na to” tak się dzieje. Nie kupisz tego. Nie pojedziesz tam, bo Twoja podświadomość uzna to jako rozkaz “nie może być go na to stać, no więc działamy”.
Jeśli myślisz “mój mąż jest beznadziejny, na pewno mnie zdradza” to tak się dzieje. W końcu zaczynasz świrować i napędza się machina.
Jeśli myślisz “nie dostanę awansu, przecież jest tyłu lepszych” to natychmiast Twoja podświadomość zaczyna robić wszystko, abyś był gorszy.

Nie wierzysz..?
To czym nazwiesz wydarzenia, które opisuję powyżej (a to tylko ich niewielki procent)..?
Zmyślam?
“Udało mi się”
czy
“Mam farta”..?

“Któż jednak powie, że za tymi chmurami nie ma słońca?”

Wszystko, czego się boimy przestaje być straszne w momencie oswojenia.
Myślisz o czymś, co wydaje Ci się tak straszne i tak dalekie, po czym zbliżając się, widzisz, że przeskoczysz. Bo musisz. Chcesz. I Wiesz, że możesz!

Czy kiedyś bym pomyślała, że tyle w życiu dam radę przejść..?
Czy dałabym radę bez tych ludzi, których mam szczęście mieć obok..?
Czy Mama pomyślałaby, że codzień będzie wozić córce do szpitala pełen zestaw cateringowy przystosowany do jej potrzeb..?
Czy Siostra pomyślałaby, że przepłacze kolejne noce z bezsilności..?
Czy Mąż pomyślałby, że będzie warował przy łóżku swojej żony 13h..?
Czy nasze relacje byłyby tak bliskie, gdyby nie kolejny Wielki Egzamin..?
Czy wiedziałabym jak odróżnić Prawdziwych Przyjaciół od zwykłych znajomych..?
Przecież wszystko jest po coś.. takie błahe słowa, a tak prawdziwe. Krzysztof Ziemiec w swojej książce o tym tytule doskonale wyjaśnia ich sens.

Paraliżujący strach przed czymś co mam już za sobą, kolejny etap reperacji za mną. Przybliżam się małymi krokami do celu. Na dzień dzisiejszy- wyzdrowieć. Zaufać mężowi, że nie ma innej opcji niż “będzie dobrze”, lekarzom, że wiedzą co robią i w końcu przede wszystkim Bogu. Kiedyś myślałam, że wszystkie te moje przypadłości i choroby to karma, która zrobi co swoje i pójdzie dalej. Teraz wiem, że zostałam wybrana jako ten siłacz, który da radę dźwignąć to, co dostanie. Ile by nie dostał. Bo skoro zostałam wybrana, to znaczy, że chyba mam w sobie Tę Moc.

Jak kulturysta, który dostaje nowy plan od trenera i wie, że aby uzyskać progres musi go wykonać. Jak student medycyny, który dostaje materiał do nauki i aby zdać musi się nauczyć. Jak matka, która wie, że musi przeć mimo bólu, aby zobaczyć swoje maleństwo.
Jak sprinter zdający sobie sprawę, że setne sekundy mogą stanowić o porażce lub wygranej.
Kulturysta w walce o mistrzostwo nie powie “nie dam rady”. Ambitny student, który chce być lekarzem nie pomyśli “mam to gdzieś, może zdam bez nauki”. Rodząca matka nie przestanie przeć, dlatego, że boli.
Sprinter nie stwierdzi, że przy mecie da krótszy krok, bo mięśnie odmawiają posłuszeństwa, a serce łomocze jak szalone..

Może to znak “napisz w końcu tę książkę i podziel się dokładnie tym co udało Ci się pokonać”, a może “bądź jeszcze bardziej pokorna”, lub “znajdź sposób, by pomagać takim jak Ty, nie mającym wokół siebie tyle wsparcia, bądź wewnętrznej siły”?
A może wszystko naraz..
W końcu lekarz nie mówi każdemu pacjentowi, że nie wie jak daje radę “normalnie” funkcjonować przy podaży dwóch najsilniejszych sterdydów, 3 antybiotyków, 2 immunosupresantów podawanych trzy razy dziennie plus garści leków i tego co teraz.. Takie rzeczy się przecież nie dzieją..
Ale przecież właśnie się dzieją..

Tak sobie myślę leżąc w półmetrowymi kablami w żyle podobojczykowej przyszytych do mojej skóry czterema szwami..