PRZEJDŹ DO NAJNOWSZYCH WPISÓW

O poczuciu własnej wartości CD 3 ćwiczenia!

 
1. Przyjmuj odpowiednią postawę ciała.

Postawa zamknięta- niepewna, z głową pochyloną, zaokrąglonymi barkami, schowaną klatką piersiową i rozbieganymi oczami z pewnością sprawi, że zostaniesz odebrany jako niepewny siebie, zakompleksiony.
Poziom kortyzolu, czyli hormonu stresu w tej pozycji będzie wysoki, a testosteronu odpowiadającego za pewność siebie niesamowicie niski.
Jaką postawę zatem przyjąć?
Zupełnie odwrotną!
Wyprostuj się. Unieś głowę, ale niezbyt wysoko, by nie sprawić wrażenia wyniosłego.
Wypnij pierś do przodu, uśmiechnij się delikatnie, poruszaj pewnie i zajmuj dużo przestrzeni. Nie krzyżuj rąk.
To automatycznie sprawi, że poziom testosteronu wzrośnie, kurcząc stresogenny kortyzol. A Ty od razu poczujesz się pewniej!

2. Odkryj swoje talenty, rozwijaj swoje silne strony.

Rozwijanie swoich talentów i pasji sprawia, że czujesz się pewnie. Jeśli wiesz, co Cię odróżnia od reszty masz poczucie bycia innym, wartościowym. A to z kolei bezpośrednio wpływa na Twoją pewność siebie.
Jeśli nie jesteś mistrzem nawiązywania relacji, a urok osobisty to nie jest coś, w co wyposażyła Cię natura, zawsze podczas rozmowy możesz zaskoczyć słuchacza ciekawostką ze swojej dziedziny sprawiając wrażenie bardziej intersującego.
Prócz wzrostu samooceny wzrośnie zaciekawienie Twoją osobą!
Szlifuj jedną wybraną dziedzinę, ale miej zdanie na większość tematów. Intersuj się, czytaj, spotykaj z ludźmi, którzy Cię budują.

3. Spotykaj się z wartościowymi ludźmi.

Jeśli czujesz, że jakaś znajomość Ci nie służy, nie kontynuuj jej. Ktoś jest wampirem energetycznym? A może dołuje Cię mówiąc wciąż o swoich problemach przeklinając cały świat? Być może próbuje ściągnąć w dół dając Ci do zrozumienia, że jesteś gorszy/mniej wartościowy..? Nie bój się zerwać kontaktu.
Jeśli przy kimkolwiek nie czujesz, że jesteś sobą- znajdź innego kompana.
Spotykaj się z ludźmi, którzy Cię czegoś uczą, traktują Cię jak ważną osobę, dzielą sie z Tobą pozytywnymi wydarzeniami, które motywują. Osobami, które są ciekawe, robią intersujące rzeczy. Przy których się uśmiechasz, czujesz pozytywną energię, a po spotkaniu na długo zostaje Ci banan na twarzy 🙂

Mam nadzieję, że wdrożysz te zasady i skorzystasz z porad, a to z kolei przeniesie Cię na wyższy poziom poczucia Twojej wartości. 

Świadectwo

Kiedy mam siłę napisać..

Hurra wreszcie weekend!
Nic to nie zmienia bo jestem w szpitalu?
Zmienia – dużo – jak każdy z 18 dni tutaj.
6 dni temu ważyłam 67 kg.
Plus 15 kg wody w 5dni usadowiło się w moich nogach, brzuchu, uniemożliwiając chodzenie, funkcjonowanie, pozytywne myślenie. Plus 12 cm w udach, 10 cm w kolanach, kostkach; stopy sztywne i napięte jakby miały wybuchnąć.
Wyniki krwi- dramat. Nie wiadomo, co ratować. 30-krotnie podwyższone normy, czy 20-krotnie obniżone parametry..

Skóra pękała, a przerażenie rosło.
Jak w złym śnie..
Od czego? Dlaczego? – ustępowało “niech już przestanie, bo nie wytrzymam”..
Każdy krok to udręka; ból, ciężar, otarcia, osłabienie..
Kąpiel, ubieranie, funkcjonowanie było wyzwaniem niczym wejście na szczyt górski.
W końcu nadzieja- po 12 dniach przenoszą mnie do Warszawy. Tutaj są specjaliści, na pewno mi pomogą, nie raz pomagali.
“Proszę pani te obrzęki mogą w ogóle nie zejść, lub maksymalnie 1 kg w ciągu doby.. ale najpierw musimy ustalić przyczynę”- powiedziała Pani doktor przyjmująca mnie do kliniki.

Zeszliśmy na dół do szpitalnej restauracji.
Ja i mój Anioł Stróż, który nie odstępuje mnie na krok.
Upłakani, zrezygnowani, bliscy rozpaczy.
Zagubieni, bezsilni i bez nadziei..
Nagle, nie wiadomo skąd zjawia się młody chłopak.
Kuca obok moich gigantycznie obrzmiałych nóg spoczywających na kolanach Łukasza. I zaczyna:
“Bóg kazał mi do Was podejść przekazać, że nie umrzesz dziewczyno. On ma na Ciebie zupełnie inny plan. Powiedział mi, że za chwilę obrzęki znikną, a wy macie realizować Jego cel. Jesteście cudownym małżeństwem. Niezwykłym. Twój mąż jest niesamowity. Będziecie żyć do starości pokazując światu jak wygląda idealne małżeństwo. To Wasza misja. Będziecie świadectwem przykładnego małżeństwa. Będziecie mieć dzieci. Wyzdrowiejesz. Tylko musisz Mu zaufać. Powierzyć. Nie ważne co wydarzyło się kiedyś, On chce tego. To tylko kolejna próba.”

I położył ręce na moich barkach modląc się za mnie.

Siedzieliśmy jak wryci, a łzy ciekły nam
po policzkach jak strugi potu po ciężkim treningu. Spojrzeliśmy na siebie wiedząc to samo – to znak. Takie rzeczy przecież się nie zdarzają. Skąd On i czemu Ja.
I już wiedzieliśmy. Byliśmy pewni, że tak właśnie będzie.

W wierze nie ma miejsca na wątpliwości. Nie możesz mieć nawet chwili zawahania. Albo wierzysz, albo CUD się nie wydarzy.

“Wiara rodzi sie w chwili, gdy umiera nasze poleganie na sobie”.
Tego samego dnia licznie zgromadziliście się na mszy za moje zdrowie.
Tej samej nocy obrzęki zaczęły spadać. Nie 1 kg w dół. Zaczęły znikać tak, że po 4 dniach nie ma po nich śladu.
Czy nadal nie wierzycie w CUDa..?
Czy ludzki rozum jest w stanie zgłębić tę tajemnicę..? Czy warto się starać ją zgłębiać..? Czy po prostu uwierzyć bez wahania, oddać bez słowa sprzeciwu i nie puszczać Go dopóki nie sprawi, że Ty Cały wypełnisz się Miłością do Niego Ufając bez cienia wątpliwości..?

..połowa drogi za nami.. pierwszy Cud nastąpił.. objawy odpuściły.. wiara w kolejne pozwala przetrwać.. 

O poczuciu własnej wartości- skąd pochodzi jak pracować

Poczucie własnej wartości to nie coś, z czym się rodzimy. Trzeba na to ciężko pracować.
Lub otaczać właściwymi ludźmi. A najlepiej jedno i drugie.

Dość dawno temu (w 1990r) pojawił się w Times’ie ciekawy artykuł.
Opisywał badania na 13 latkach z 6 różnych krajów.
Polegało ono na rozwiązywaniu zadań z matematyki. W skrócie najlepiej wypadli Koreańczycy, najgorzej Amerykanie.
Po teście badani odnosili się do stwierdzenia “czy jestem dobry z matematyki”- i tu o dziwo Amerykanie odpowiedzieli w 68% że “tak”- zajmując pierwsze miejsce wśród badanej grupy.
Jak skomentował to Branden w swojej książce?
Otóż nie wspomagamy (u uczniów/siebie nawzajem) zdrowego rozwoju poczucia własnej wartości. Wyższą samoocenę możemy osiągnąć mówiąc sobie codzień “kocham siebie”, “jestem wyjątkowy”. I mówiąc to innym.
Poczucie własnej wartości to coś więcej niż dobre samopoczucie i wysokie mniemanie o sobie. To samoświadomość, to także emanowanie pozytywną energią, która wraca.
Dawanie zamiast zabierania i uskrzydlanie zamiast podcinania skrzydeł.

Czy chcesz poznać 3 ćwiczenia, które pomogą Ci w tym..? ?

“…zastanów się czy nie jesteś tylko sumą pragnień ważnych dla nas ludzi..”

 

Czy idziesz przez życie według własnego planu i przepisu?

Czy tylko realizujesz cele, których kiedyś lub teraz się od Ciebie wymaga?

Czy to, co robisz sprawia bardziej, że Ty jesteś szczęśliwy, czy że uszczęśliwiasz najbliższych?

Czy pomyślałaś nad tym, co tak naprawdę lubisz robić, czy robisz coś tylko dla trendu?

Czy zastanowiłeś się jak za 10 lat będzie wyglądać Twoje życie jeśli już teraz nie przestaniesz realizować nieswojego planu?

Czy masz w głowie pomysł jak mógłbyś to zmienić?

Czy przeszło Ci przez myśl, aby tak naprawdę głęboko się nad tym zastanowić?

Jest niedziela, tuż przed rozpoczęciem nowego tygodnia odpowiedz sobie na każde z tych pytań. Zrób to dla siebie. 

Jeśli cierpienie uszlachetnia, to chcę być tą mniej..

10:12- 03:23 przykłuta od worka z “jedzeniem”.
Najdłuższe trzydzieści tysięcy kropli w życiu. I dzień 10 szpitala, czyli mój odwiecznie kryzysowy. Super hero się chowa, by ustąpić miejsca bezbronnej małej dziewczynce niepewnej dalszego losu.. tej, która dziś nie pokrzepi, a pokrzepienia szuka.
“Jak sie Pani czuje po pierwszym wlewie?”- pyta lekarz po 2h snu tej doby.
“Jak dobrze sięgnę pamięcią to może znajdę kilka lepszych dni w życiu”- odpowiadam patrząc na swoje obrzęknięte ciało.
W głowie głupia myśl “czy oni myślą, że jestem gruba, czy wierzą, że to obrzęki..?”.
Plus 10cm w pasie, 12cm w udach i biodrach w 10 dni to z pewnością nielada wyzwanie dla mojego odbicia w lustrze. Najmniej ważne? Pewnie tak. Tylko spróbuj przekonać moją głowę.
“Wszystko zejdzie, wróci do normy. Będziesz mogła na siebie patrzeć, będziesz mogła wrócić do iksesek wyrzucając ikxelki.
Będziesz mogła siąść, kucnąć, ba! Przysiad zrobić. Jeszcze chwila.. wytrzymaj. Trzymaj sie. Kilka milionów kropli to nie wieczność. Upłynie. Jak to czas.”- powtarzam jak mantrę. Ja i Łukasz. On parę razy częściej.

Patrząc coraz bardziej zmęczone jego oczy odprowadzające mnie od łóżka do wyjściowych drzwi widzę jak mocno mój stan zdrowia wpływa na otoczenie. I zastanawiam się jak będę mogła im się odwdzięczyć za to wszystko błagając, aby nie tym samym..
“Po części bowiem tylko poznajemy,
po części prorokujemy.
Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe,
zniknie to, co jest tylko częściowe.
Gdy byłem dzieckiem,
mówiłem jak dziecko,
czułem jak dziecko,
myślałem jak dziecko.
Kiedy zaś stałem się mężem,
wyzbyłem się tego, co dziecięce.
(…) Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy:
z nich zaś największa jest miłość.”

“Któż jednak powie, że za tymi chmurami nie ma słońca?”

Wszystko, czego się boimy przestaje być straszne w momencie oswojenia.
Myślisz o czymś, co wydaje Ci się tak straszne i tak dalekie, po czym zbliżając się, widzisz, że przeskoczysz. Bo musisz. Chcesz. I Wiesz, że możesz!

Czy kiedyś bym pomyślała, że tyle w życiu dam radę przejść..?
Czy dałabym radę bez tych ludzi, których mam szczęście mieć obok..?
Czy Mama pomyślałaby, że codzień będzie wozić córce do szpitala pełen zestaw cateringowy przystosowany do jej potrzeb..?
Czy Siostra pomyślałaby, że przepłacze kolejne noce z bezsilności..?
Czy Mąż pomyślałby, że będzie warował przy łóżku swojej żony 13h..?
Czy nasze relacje byłyby tak bliskie, gdyby nie kolejny Wielki Egzamin..?
Czy wiedziałabym jak odróżnić Prawdziwych Przyjaciół od zwykłych znajomych..?
Przecież wszystko jest po coś.. takie błahe słowa, a tak prawdziwe. Krzysztof Ziemiec w swojej książce o tym tytule doskonale wyjaśnia ich sens.

Paraliżujący strach przed czymś co mam już za sobą, kolejny etap reperacji za mną. Przybliżam się małymi krokami do celu. Na dzień dzisiejszy- wyzdrowieć. Zaufać mężowi, że nie ma innej opcji niż “będzie dobrze”, lekarzom, że wiedzą co robią i w końcu przede wszystkim Bogu. Kiedyś myślałam, że wszystkie te moje przypadłości i choroby to karma, która zrobi co swoje i pójdzie dalej. Teraz wiem, że zostałam wybrana jako ten siłacz, który da radę dźwignąć to, co dostanie. Ile by nie dostał. Bo skoro zostałam wybrana, to znaczy, że chyba mam w sobie Tę Moc.

Jak kulturysta, który dostaje nowy plan od trenera i wie, że aby uzyskać progres musi go wykonać. Jak student medycyny, który dostaje materiał do nauki i aby zdać musi się nauczyć. Jak matka, która wie, że musi przeć mimo bólu, aby zobaczyć swoje maleństwo.
Jak sprinter zdający sobie sprawę, że setne sekundy mogą stanowić o porażce lub wygranej.
Kulturysta w walce o mistrzostwo nie powie “nie dam rady”. Ambitny student, który chce być lekarzem nie pomyśli “mam to gdzieś, może zdam bez nauki”. Rodząca matka nie przestanie przeć, dlatego, że boli.
Sprinter nie stwierdzi, że przy mecie da krótszy krok, bo mięśnie odmawiają posłuszeństwa, a serce łomocze jak szalone..

Może to znak “napisz w końcu tę książkę i podziel się dokładnie tym co udało Ci się pokonać”, a może “bądź jeszcze bardziej pokorna”, lub “znajdź sposób, by pomagać takim jak Ty, nie mającym wokół siebie tyle wsparcia, bądź wewnętrznej siły”?
A może wszystko naraz..
W końcu lekarz nie mówi każdemu pacjentowi, że nie wie jak daje radę “normalnie” funkcjonować przy podaży dwóch najsilniejszych sterdydów, 3 antybiotyków, 2 immunosupresantów podawanych trzy razy dziennie plus garści leków i tego co teraz.. Takie rzeczy się przecież nie dzieją..
Ale przecież właśnie się dzieją..

Tak sobie myślę leżąc w półmetrowymi kablami w żyle podobojczykowej przyszytych do mojej skóry czterema szwami..